Phil Rudd, perkusista australijskiego zespołu hardrockowego AC/DC w czasie pierwszego dnia swojego procesu przyznał się do grożenia śmiercią i posiadania narkotyków. Wcześniej twierdził, że jest niewinny.
Sędzia po 10 minutach odroczył rozprawę i zwolnił Rudda za kaucją. Muzyk będzie musiał stanąć przed sądem pod koniec czerwca.
Za grożenie śmiercią grozi mu do siedmiu lat więzienia. Jednak według obrońcy 60-latka, Craiga Tucka, podczas kolejnej rozprawy Rudd będzie domagał się, by uznano go za niewinnego. Jak wyjaśnia agencja AP, luka prawna pozwala sędziom w Nowej Zelandii nie skazywać oskarżonych, którzy przyznali się do winy, jeśli uznają, że konsekwencje skazania przewyższają wagę przestępstwa.
Rudd jest oskarżony o grożenie śmiercią biznesmenowi i jego córce. Muzyk został zatrzymany we wrześniu ub.r. w swoim domu w Taurandze na północy Nowej Zelandii. Oskarżono go o próbę zlecenia dwóch zabójstw, za co grozi do 10 lat więzienia. Wkrótce zarzuty zostały wycofane. Podczas zatrzymaniu w domu muzyka policja znalazła metamfetaminę oraz marihuanę.
Pochodzący z Australii Rudd przeprowadził się do Nowej Zelandii w 1983 r., gdy został wyrzucony z zespołu, w którym zaczął grać w 1974 r. Do AC/DC powrócił w 1994 r. Mimo swych problemów z prawem w grudniu ub.r. wyraził nadzieję, że wróci na scenę.
W 2003 r. wraz z pozostałymi muzykami AC/DC został przyjęty do Rock and Roll Hall od Fame.
(abs)