Petycja wzywająca Stany Zjednoczone do zajęcia stanowiska ws. raportu MAK i powołania międzynarodowej komisji do spraw zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej trafiła do ekspertów Baracka Obamy. Dokument, który utworzono na stronie Białego Domu podpisało prawie 27 tysięcy osób. By był ważny, musiało znaleźć się pod nim 25 tysięcy podpisów zebranych w ciągu miesiąca.
Petycja, która powstała w specjalnej zakładce WE THE PEOPLE, trafiła już do ekspertów. Ci ją dokładnie przeanalizują. Dopiero potem trafi do doradców Obamy. I być może na końcu amerykański prezydent wyda oświadczenie w tej sprawie. Ale na oświadczeniu prawdopodobnie się skończy bo ani Rosja ani Polska oficjalnie o pomoc nie prosili, a petycję na stronie może utworzyć każdy.
Amerykański prezydent jest zwolennikiem ocieplenia stosunków z Rosją, dlatego najprawdopodobniej nie zabierze głosu w sprawie petycji. Zresztą, nie wiadomo nawet, co dokładnie mieliby badać Amerykanie, skoro nie mają dostępu do wraku i czarnych skrzynek samolotu.
"Mamy prawo poznać prawdę" - napisali autorzy petycji, którzy pozostają anonimowi. W dokumencie są błędy oraz informacje, które nie są do końca precyzyjne. Na przykład napisano, że polscy śledczy nie mieli dostępu do wraku tupolewa - a ostatecznie mieli możliwość zbadania go. Jest też w niej mowa, że naukowcy stwierdzili, że na pokładzie doszło do dwóch eksplozji, ale nie są to oficjalne ustalenia czy choćby podejrzenia prokuratorów.