Zakończyła się nieudana, trwająca blisko 50 godzin, podróż służbowa szefowej niemieckiego MSZ Annaleny Baerbock do Australii. Po międzylądowaniu rządowego Airbusa w Abu Zabi i dwóch kolejnych usterkach, minister powróciła do Hamburga rejsowym samolotem Emirates – opisywał we wtorek portal dziennika "Bild".
Minister powróciła do Hamburga we wtorek wieczorem. "Tak zakończyła się ponad 50-godzinna odyseja, która skompromitowała Niemcy w oczach całego świata: wysokorozwinięty kraj nie był w stanie zapewnić przelotu do Australii swojej minister spraw zagranicznych do Australii nawet w dwóch podejściach" - skomentował "Bild" dodając, że niemieckie siły powietrzne nie były w stanie zapewnić jej powrotu do kraju - minister musiała skorzystać z linii komercyjnych Emirates.
Powodem kłopotów była usterka jednej z klap rządowej maszyny, odkryta podczas międzylądowania w Abu Zabi. Uniemożliwiało to dalszy lot na długim dystansie, w efekcie czego wizyta w Australii i Oceanii nie doszła do skutku.
"We wtorkowy wieczór dobiegła końca zwariowana podróż lotnicza, która prawdopodobnie pozostawi głębokie ślady na samolotach rządowych Bundeswehry: ten system powinien zostać przebudowany po serii awarii!" - stwierdził "Bild".
"Jedno jest już pewne: uszkodzony samolot, którym podróżowała Baerbock - 24-letni Airbus A340 Konrad Adenauer zostanie natychmiast wycofany z eksploatacji. W przyszłym tygodniu powinien zostać sprowadzony z Abu Zabi" - dowiedział się "Bild". Przypomniał też, że w 2018 roku ówczesna kanclerz Angela Merkel i jej zastępca Olaf Scholz omal nie zginęli w samolocie w drodze do Ameryki Południowej, gdy wszystkie systemy łączności jednocześnie zawiodły. "Podejrzewano wtedy sabotaż, ale dowodów nigdy nie przedstawiono publicznie" - dodał "Bild".
Minister wyruszyła w podróż do australijskiej Canberry w niedzielę po południu z berlińskiego lotniska. Na międzynarodowym lotnisku w Abu Zabi planowane było tankowanie maszyny i dalszy lot - prawie 14 godzin. Jednak krótko po starcie piloci zadecydowali o konieczności awaryjnego lądowania.
Aby bezpiecznie powrócić na lotnisko, rządowy Airbus A340-300 musiał wykonać zrzut blisko 80 ton paliwa do morza. Operację taką wykonano w sumie dwukrotnie, samolotowi nie udało się opuścić Abu Zabi - podkreślił "Bild".
We wtorek "wreszcie coś zadziałało w tej podróży: samolot linii Emirates z Dubaju do Hamburga wystartował nawet pięć minut przed czasem" - podsumował "Bild".