Szczątki chłopca odnaleziono w prowizorycznym obozowisku na środku pustyni w stanie Nowy Meksyk, do którego w ubiegłym tygodniu wkroczyła policja. To prawdopodobnie poszukiwany od dziewięciu miesięcy syn mężczyzny, który w nieludzkich warunkach przetrzymywał tam 11 innych dzieci. Wszystkie były wygłodzone, brudne i zastraszone.
Odnalezione w poniedziałek szczątki małego dziecka prawdopodobnie należą do Abdula-ghani Wahhaja - chłopca porwanego 9 miesięcy temu przez ojca - Siraja Wahhaja. Mężczyzna w grudniu zabrał syna do miasta Jonesboro w stanie Georgia. Matce chłopca powiedział, że chce przeprowadzić egzorcyzmy - był przekonany o tym, że 3-latek jest opętany. Dziecko cierpiało m.in. na padaczkę, miało też opóźniony rozwój.
Odnaleźliśmy szczątki dziecka wczoraj, w dniu czwartych urodzin Abdula - mówił we wtorek na konferencji prasowej szeryf hrabstwa Taos Jerry Hogrefe, ledwo powstrzymując łzy. Ostateczne potwierdzenie, które może obrócić życie rodziny chłopca w koszmar, dadzą specjalistyczne badania.
Trwający od wielu miesięcy poszukiwania chłopca doprowadziły w piątek do odizolowanego miejsca na pustyni w stanie Nowy Meksyk. Funkcjonariusze dokonali nalotu, by odbić dziecko z rąk porywaczy. Nie spodziewali się jednak, że znajdą tam 11 głodujących dzieci. Wśród nich nie było zaginionego chłopca.
Na miejscu policjanci zastali także 5 dorosłych, w tym dwóch uzbrojonych mężczyzn. Siraj Wahhaj - poszukiwany ojciec zaginionego chłopca - i Lucan Morten usłyszeli kilkanaście zarzutów związanych z wykorzystywaniem dzieci i znęcaniem się nad nimi.
Przetrzymywane dzieci miały od roku do 15 lat. Żyły w tragicznych warunkach - konstrukcji przykrytej plandeką, bez dostępu do bieżącej wody i elektryczności. Jedyne jedzenie, jakie znaleziono, to kilka ziemniaków i pudełko ryżu. W obozowisku odkryto także amunicję oraz kamerę wideo.
Jerry Hogrefe przyznał po makabrycznym odkryciu, że dzieci były głodne, spragnione i brudne. Jestem policjantem od 30 lat, nigdy nie spotkałem się z czymś takim - mówił. Dzieci były wychudzone, wystawały im żebra, były zaniedbane i wystraszone - opisywał szeryf.
Wśród zatrzymanych były także trzy kobiety - śledczy podejrzewają, że to matki dzieci. Po przesłuchaniu zostały jednak zwolnione. Szeryf powiedział, że kobietom i ich dzieciom "dokonano prania mózgu". Byli zastraszeni przez mężczyzn, którzy kontrolowali obiekt - mówił.
Dziećmi zajęła się opieka społeczna.
(ł)