Nikt nie chce pochować w Rzymie hitlerowskiego zbrodniarza wojennego Ericha Priebkego, który zmarł w piątek w wieku 100 lat w areszcie domowym, gdzie odbywał karę dożywocia. Na żadną uroczystość nie zgadzają się ani władze Wiecznego Miasta, ani Kościół.
Po śmierci Priebkego, skazanego przez włoski sąd za udział w masakrze 335 mieszkańców Rzymu w marcu 1944 roku, jego adwokat Paolo Giachini ogłosił, że zostanie on pochowany w Argentynie. Tam Priebke ukrywał się przez 50 lat po wojnie. Jednak władze Argentyny odmówiły wydania zgody na sprowadzenie jego zwłok.
Obrońca nazistowskiego zbrodniarza poinformował następnie, że pogrzeb odbędzie się w najbliższych dniach, zapewne we wtorek w Rzymie, i dodał, że miejscem uroczystości będzie jeden z kościołów w centrum stolicy.
Na słowa te zareagował natychmiast wikariat diecezji rzymskiej, który w wydanej nocie oświadczył: "Nie jest przewidziana żadna uroczystość pogrzebowa w kościele w Rzymie".
Zorganizowania jakiejkolwiek ceremonii pogrzebowej zabroniły też władze miejskie. Rzym to miasto antynazistowskie, które dramatycznie ucierpiało - powiedział burmistrz Ignazio Marino. Jego grób w Rzymie to byłaby obraza dla miasta - stwierdził.
Konsternację i oburzenie wywołały słowa Priebkego, jakie rozpowszechnił w piątek adwokat po jego śmierci, określając je jako "wywiad-testament". Z wypowiedzi tych wynika, że Erich Priebke nigdy nie wyrzekł się swej nazistowskiej przeszłości i do końca życia był negacjonistą, ponieważ zaprzeczał istnieniu komór gazowych w obozach zagłady.
"Umarł morderca, który nigdy nie okazał skruchy" - oświadczyło stowarzyszenie włoskich partyzantów Anpi. Podkreśliło, że trzeba uczynić wszystko, aby pogrzeb zbrodniarza nie stał się okazją do apologii faszyzmu.
(abs)