Niemieckie MSZ usunęło krzyż z sali obrad przed posiedzeniem szefów dyplomacji G7 w Monastyrze, co wzbudziło spore kontrowersje. Szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock wyraziła ubolewanie z powodu tej decyzji.
Uznałabym to za dobrą decyzję, gdybyśmy go nie usunęli - powiedziała minister po piątkowym spotkaniu z szefami dyplomacji krajów grupy G7 - podaje portal tygodnika "Spiegel".
Baerbock podkreśliła, że "na pewno nie była to decyzja polityczna, ale oczywiście decyzja organizacyjna".
Baerbock powiedziała, że Sala Pokoju, w której obradowali goście, została gruntownie przebudowana, aby mogła być wykorzystana jako miejsce konferencji, "i jako część tej przebudowy, krzyż został faktycznie przeniesiony w inne miejsce". Krzyż jest częścią historii tego miejsca i dlatego powinien należeć do zabytkowej sali oznajmiła minister, prosiła też o zrozumienie, że jako szefowa resortu nie była osobiście zaangażowana w zmiany organizacyjne. Niemniej jednak bardzo tego żałuję - powiedziała Baerbock.
Podczas dwudniowego spotkania zorganizowanego przez niemieckie MSZ ministrowie spraw zagranicznych G7 spotkali się m.in. w Sali Pokoju historycznego Ratusza. Na prośbę niemieckiego resortu historyczny 482-letni krzyż został stamtąd usunięty. Sala Pokoju to miejsce o dużym znaczeniu symbolicznym; to właśnie tam ponad 370 lat temu zawarto pokój westfalski, kończący wojnę trzydziestoletnią. Decyzja MSZ spotkała się w Niemczech z dużą krytyką.
Jako pierwszy o usunięciu krzyża napisał dziennik "Westfaelische Nachrichten", który w komentarzu do sprawy napisał, że nasuwa się pytanie, dlaczego miasto Monastyr nie było wystarczająco wytrwałe, by "odrzucić prośbę Ministerstwa Spraw Zagranicznych i bronić krzyża - przed którym do dziś przysięgę składają miejscy radni - jako centralnego i niepodlegającego negocjacjom elementu Sali Pokoju".