19-letnia turystka zginęła, zaatakowana na górskim szlaku przez niedźwiedzia. Minister środowiska przyznał, że w Rumunii "populacja tych zwierząt wymknęła się spod kontroli". Premier zapowiedział nadzwyczajną sesję parlamentu, a prezydent oświadczył, że "w Rumunii jest zbyt dużo niedźwiedzi".
Tragedia, do której we wtorek doszło w górach Bucegi, wstrząsnęła Rumunami. Para młodych ludzi natknęła się na zwierzę, wspinając się po szlaku Jepii Mici. Niedźwiedź złapał kobietę za nogę i pociągnął za sobą. W tym czasie przerażona kobieta rozmawiała z operatorem numeru 112, który słyszał jej krzyki i wezwania pomocy.
Równocześnie na numer 112 dzwonił także mężczyzna, który towarzyszył zabitej kobiecie. Ratownicy mieli udzielić mu instrukcji, jak uniknąć ataku niedźwiedzia, jednak okazały się one nieskuteczne. Ratownicy dotarli na miejsce, gdy kobieta już nie żyła. Zastrzelili oni niedźwiedzia, który próbował ich zaatakować.
Minister zdrowia Mircea Fechet oświadczył w środę, że "populacja niedźwiedzi brunatnych w Rumunii wymknęła się spod kontroli i ich relokacja nie jest wystarczająca". Jego zdaniem konieczne są eutanazja lub odstrzał niedźwiedzi. Minister zapowiedział, że zaproponuje zwiększenie kwot do odstrzału tych zwierząt z 220 do 500 okazów.