Niedoszły zamachowiec, który próbował wysadzić się przy dworcu autobusowym na Manhattanie, inspirował się propagandą Państwa Islamskiego - informuję amerykańskie media. W nieudanym ataku poszkodowane zostały cztery osoby.
27-latek niósł z sobą domowej roboty rurobombę. Ładunek wybuchł jednak przedwcześnie. Zamachowiec ma oparzone ręce i brzuch. Trzy inne osoby trafiły do szpitala - skarżyły się na dzwonienie w uszach i ból głowy.
Nowojorska policja poinformowała, że zamachowiec to 27-letni Akajed Ullah, imigrant z Bangladeszu. Do Stanów Zjednoczonych przyjechał w 2011 roku. Podczas przesłuchania powiedział, że do czynu zainspirowała go propaganda Państwa Islamskiego. Według śledczych, Ullah planował zdetonować ładunek w tunelu.
Gubernator stanu Nowy Jork Andrew M. Cuomo powiedział, że bomba była "dziecinnie prostym urządzeniem". Każdy może wejść do internetu i dowiedzieć się, jak stworzyć ładunek amatorskiej roboty. To rzeczywistość, w której żyjemy - mówił.
Żadna organizacja terrorystyczna oficjalnie nie przyznała się do przeprowadzenia ataku. Sympatyzująca z Państwem Islamskim grupa Maqdisi Media sugeruje jednak, że zamach był odpowiedzią na decyzje Donalda Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela.
Ullah przyznał funkcjonariuszom, że był wściekły na politykę USA wobec krajów muzułmańskich. Chodziło mu zarówno o działania prowadzone przez administrację Donalda Trumpa, jak i decyzje podejmowane przez gabinety George’a W. Busha i Baracka Obamy.
27-latek mieszkał w Brooklynie. Według sąsiadów, mężczyzna pracował jako taksówkarz i "wydawał się cichy". To okropne, co się wydarzyło. Jestem przerażony - mówi jeden z mieszkańców dzielnicy.
(az)