Mężczyzna, który strzelał w ministerstwie obrony Estonii i prawdopodobnie wziął dwóch zakładników, zginął w czasie interwencji specjalnego oddziału policyjnego - poinformowała estońska policja. Według innej wersji napastnik popełnił samobójstwo.
Przebieg wydarzeń nie jest jasny. Niektóre źródła informują, że napastnik wziął zakładników, którzy zostali uwolnieni i są cali i zdrowi. Z kolei na konferencji prasowej estońskich służb bezpieczeństwa podano, że napastnik wtargnął do ministerstwa, gdzie interweniowali uzbrojeni strażnicy, i nie udało mu się przedostać dalej niż do holu. Strażnicy przez kilka godzin znajdowali się w tym samym pomieszczeniu co napastnik, ale nie zostali wzięci jako zakładnicy - oświadczył wiceszef służb bezpieczeństwa Erik Heldna.
Według rzecznika policji w Tallinnie, Mihkela Loide, do budynku mają wejść specjaliści, aby stwierdzić, czy nie ma tam już żadnego zagrożenia dla ludzi. Rzecznik nie był w stanie oszacować szkód spowodowanych przez atak.
Estoński premier Andrus Ansip powiedział informacyjnemu portalowi internetowemu krajów bałtyckich Delfi, że sprawcą strzelaniny był urodzony w 1954 roku Karen Drambjan. Dodał, że mężczyzna był wcześniej w sferze zainteresowania policji, ale nie miał kryminalnej przeszłości.
Drambjan urodził się w Armenii, a estońskie obywatelstwo otrzymał na początku lat 90. Z wykształcenia był prawnikiem, należał do Estońskiej Zjednoczonej Partii Lewicy, a w 2009 roku kandydował do władz miejskich Maardu, ale nie został wybrany.