Brytyjczyk, który wpadł do studni na indonezyjskiej wyspie Bali, został z niej wyciągnięty po sześciu dniach. Sam nie mógł się z niej wydostać, ponieważ spadając złamał nogę. Przeżył, bo choć studnia była opróżniona, na dnie została resztka wody.
29-letni Jacob z Wielkiej Brytanii może mówić o dużym szczęściu. Uciekając przed goniącym go psem, wpadł do głębokiej na 4 metry studni. Do tego zdarzenia doszło w wiosce Pecatu na indonezyjskiej wyspie Bali.
Spadając z wysokości 4 metrów, mężczyzna złamał nogę. Dlatego nie był w stanie wydostać się ze studni o własnych siłach.
Dopiero po sześciu dniach jego krzyki usłyszał człowiek wypasający w pobliży krowy.
Wezwani na miejsce ratownicy wyciągnęli Brytyjczyka z pułapki.
Według świadków, 29-latek przeżył bez jedzenie sześć dni tylko dlatego, że na dnie opróżnionej studni została resztka wody.
Kiedy go wyciągnięto, był wychudzony i wycieńczony. Został odwieziony do najbliższego szpitala.
Wioska Pecatu leży na południu Bali w pobliżu popularnego wśród turystów kurortu Nusa Dua.
BBC nie podaje, czy Brytyjczyk tam mieszka, czy przyjechał na wypoczynek.
Z powodu epidemii koronawirusa Bali jest odcięta od reszty świata już od miesięcy.