"Nie możemy się zgodzić na propozycję bardzo ogólnej klauzuli dotyczącej praworządności. To grozi dużymi ryzykami, nie tylko zresztą dla Polski, nie tylko dla Europy Środkowej" - powiedział w Brukseli premier Mateusz Morawiecki.
Szef polskiego rządu przed rozpoczęciem trzeciego dnia obrad stwierdził, że po dwóch dniach rozmów cały czas jest kilka nieuzgodnionych spraw. Jak wskazał przede wszystkim jest bardzo dużo rozbieżności dotyczących alokacji środków, sposobu zarządzania tymi środkami. Ile w dotacjach, ile w kredytach; nawet ta podstawowa kwestia nie została uzgodniona - mówił Morawiecki. Dodał, że są zasadnicze różnice pomiędzy państwami Północy, zwłaszcza "grupą skąpców", która chce ograniczyć pule dotacji do minimum i ewentualnie zwiększyć poziom kredytów, a państwami z południa Europy.
Morawiecki zwrócił uwagę, że nie zostały też ustalone sposoby zarządzania tymi środkami. Podkreślił jednocześnie, że Polska z zadowoleniem odnotowuje fakt, że jedno z głównych źródeł wzrostu środków w budżecie - ETS, czyli handel emisjami, "nie jest dzisiaj brany pod uwagę". ETS to byłoby źródło wysoce regresywne z punktu widzenia Polski i w związku z tym niekorzystne - ocenił.
Premier poinformował też, że unijni liderzy dyskutują sposoby "jak najlepszego nadzoru nad wydatkowaniem pieniędzy". Zaznaczył, że w tym kontekście są pewne rozbieżności.
Morawiecki mówił, że jest też propozycja "bardzo ogólnej klauzuli praworządności", która - jak stwierdził - jest bardzo mocno nadużywana. Jest traktowana jako swego rodzaju straszak i na taki warunek ogólnie sformułowany nie możemy się zgodzić ponieważ on grozi dużymi ryzykami, nie tylko Polski, nie tylko dla Europy Środkowej. Jest to narzędzie w ręku silniejszych państw, które mogą w każdym momencie zacząć szantażować inne państwa - powiedział Morawiecki.
Polski premier wskazał, że unijni przywódcy nie uzgodnili jeszcze warunkowości klimatycznej. Polska jak wiadomo ma największe problemy w transformacji energetycznej, a to ze względu na odziedziczony system elektro-energetyczny - zwrócił uwagę. Zapewnił, że Polska robi ogromne postępy w tej dziedzinie, instalując coraz więcej mocy opartych o fotowoltaikę, a także robiąc duże postępy w innych niskoemisyjnych lub zeroemisyjnych źródłach energii. To jest tutaj dostrzegane. Cieszę się, że te stanowiska się zbliżają, ale jeszcze nie zbliżyły się do tego stopnia, żeby można było powiedzieć, że ten element został ostatecznie uzgodniony - mówił.
Morawiecki poruszył też kwestię rabatów podkreślając, że zdaniem Polski, ale też większości państw, rabaty są "niedobrą, niewłaściwą formą wynagradzania już zakumulowanego bogactwa". Państwa, które bardzo dużo korzystają na rynku jednolitym, na handlu międzynarodowym, na swobodzie przepływu kapitałów, swobodzie świadczenia usług, która jest selektywna, te państwa chcą jednocześnie bardzo wysokich rabatów. Nawet wyższych niż to jeszcze parę tygodni temu leżało na negocjacyjnym stole - zauważył. To również jest dla nas rzecz, która powinna podlegać daleko idącym negocjacjom - dodał.
Wskazał, że z naszej perspektywy patrząc na jednolity rynek europejski ważny jest nie tylko budżet, ale "kto w jaki sposób z UE, z jednolitego rynku, ze wspólnego wewnętrznego rynku korzysta". I tutaj wiadomo, że najwięcej korzystają w formie handlu międzynarodowego, dywidend, odsetek od kapitału, od obligacji pozyskiwanych z krajów środkowej Europy właśnie państwa te bogate, z Europy Zachodniej - mówił. My wskazujemy na ten pełen wachlarz zależności, współzależności, korzyści, ale także ryzyk i strat, które niektóre państwa ponoszą. Jest to oczywiście kwestia wyważenia różnych racji i wskazujemy na konieczność dalszych negocjacji - stwierdził. Stanowiska się zbliżają, ale jeszcze nie we wszystkich sprawach - podsumował premier.
Szefowie państw i rządów rozmawiają od piątku o pakiecie opiewającym na 1,82 bln euro, na który składa się fundusz odbudowy wynoszący 750 mld euro oraz budżet UE na lata 2021-2027 w wysokości 1,074 bln euro. Na drodze do kompromisu stoi opór krajów określających się jako "oszczędne", do których zaliczają się Austria, Dania, Szwecja, Holandia i Finlandia.
Prezydent Francji Emmanuelle Macron tymczasem nie odpuszcza ws. praworządności - powiedział, że jest ona kluczowa dla unijnego budżetu. Wymienił ten temat na pierwszym miejscu wśród wszystkich kwestii, które są dzisiaj omawiane na szczycie. Powiedział, że wczoraj, podczas kolacji unijnych przywódców, była szeroka zgoda co do tego, że tej sprawy nie można odpuścić.
Oznacza to, że większość krajów chce zapisów o uwarunkowaniu budżetu od praworządności. Tylko premier Węgier Viktor Orban, popierany przez premiera Polski Mateusza Morawieckiego, grozi wetem w tej sprawie. Węgry i Polskę poparła Słowenia, o czym poinformował premier Bułgarii Bojko Borysow. Do tej grupy dopisała się także Portugalia, Łotwa i Czechy.
Macron powiedział, że "praworządność jest kluczowa dla wartości europejskich". To oznacza, że nie będzie zgody na dyktat Orbana. Prawdopodobnie możliwe będzie jednak osłabienie zapisów.
Orban grozi wetem, jeżeli unijny budżet będzie uzależniony od przestrzegania zasad praworządności. Jak zauważa korespondentka RMF FM, za Orbanem chowa się Morawiecki, który - przynajmniej oficjalne - tak radykalnie się nie wypowiada.
Wczoraj podczas kolacji już było nieprzyjemnie - informuje Katarzyna Szymańska-Borginon. Gdy Orban domagał się jednomyślności przy podejmowaniu decyzji o ewentualnym odbieraniu pieniędzy - co by całkowicie unicestwiło cały mechanizm - prezydent Francji ostro odpowiedział: "Jeżeli ma być jednomyślność, to nie będzie żadnych pieniędzy".