Choć od 10 kwietnia 2010 roku mija 12 lat, ciągle musimy znajdować w sobie siły, by mierzyć się z tą tragedią, by stawiać pytania jak to było możliwe, czy wyciągnęliśmy wnioski, czy sprostaliśmy dziedzictwu Lecha Kaczyńskiego - wskazał na łamach sobotniego "Super Expressu" premier Mateusz Morawiecki.
Katastrofa smoleńska już na zawsze pozostanie raną dla naszej wspólnoty. Nikomu nie potrzeba przypominać tamtych dni. Byliśmy wtedy zjednoczeni jak nigdy. Nieprzebrane tłumy na Krakowskim Przedmieściu chcące oddać hołd swojemu prezydentowi stały się zalążkiem odrodzenia wspólnoty - ocenił szef rządu.
Dodał, że był wówczas na Krakowskim Przedmieściu razem z dziećmi i czuł, że "udział w narodowym czuwaniu to obowiązek".
Ten duch solidarności przez lata przygasł, ale teraz odżył na nowo. W obliczu wojny na Ukrainie znaleźliśmy w sobie odwagę i determinację, by nieść pomoc potrzebującym - zaznaczył Morawiecki.
Każdy gest braterstwa, który okazujemy naszym ukraińskim przyjaciołom, to cios w imperium zła, które zbudował Władimir Putin - podkreślił premier.
Zwrócił uwagę, że prezydent Lech Kaczyński wiele lat wcześniej alarmował Europę o "złowieszczych zamiarach Rosji" i przestrzegał, że imperializmowi nie wolno ustępować. Gdyby tylko świat zechciał wysłuchać tego apelu, bylibyśmy w innym miejscu - ocenił.
Straty, jaką był Smoleńsk, nikt nam nie zrekompensuje. Ale jedno jest pewne. Tylko pamięć o tej tragedii, tylko pamięć o dziedzictwie Lecha Kaczyńskiego daje nam nadzieję na lepszą Polskę, lepszą Europę i lepszy świat - zaakcentował.