Budapeszt to "miasto wolnego słowa" w porównaniu do Brukseli - stwierdził Mateusz Morawiecki na konferencji środowisk narodowo-konserwatywnych w stolicy Węgier. Podczas wydarzenia były premier odniósł się do słów ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który w czwartek w Sejmie mówił, że Morawiecki uczestniczy w "kolejnym 'sabacie' proputinowskich nacjonalistów".
Międzynarodowa konferencja środowisk narodowo-konserwatywnych CPAC (Conservative Political Action Conference) odbyła się w Budapeszcie. Wydarzenie rozpoczęło się wczoraj i zakończyło dziś.
W jej trakcie były premier i polityk PiS Mateusz Morawiecki powiedział, że gdyby nie decyzja podjęta przez premiera Węgier Viktora Orbana w czasie kryzysu migracyjnego w 2016 roku, bylibyśmy dziś w Europie w środku chaosu związanego z nielegalną imigracją.
Chodzi o decyzję rządu w Budapeszcie o budowie 150-kilometrowego ogrodzenia na południowej granicy z Serbią, które miało zapobiec napływowi nielegalnych imigrantów do UE tzw. szlakiem bałkańskim.
W tym czasie było tylko trzech przywódców w Europie sprzeciwiających się szaleństwu nielegalnej imigracji: Viktor Orban, premier Czech Andrej Babisz oraz ja - powiedział Morawiecki. Obecnie jesteśmy świadkami ponownej próby ze strony lewicowych liberałów ataku pokoju i stabilności w Europie za pomocą nielegalnej imigracji - dodał.
Były premier podziękował "swojemu przyjacielowi" Orbanowi, mówiąc, że Budapeszt to "miasto wolnego słowa" w porównaniu do Brukseli. Przywołał zorganizowaną w połowie kwietnia w stolicy Belgii konferencję środowisk narodowo-konserwatywnych NatCon, w której uczestniczył wraz z Orbanem. Wydarzenie zostało zakłócone w wyniku decyzji burmistrza brukselskiej dzielnicy Saint-Josse, ale wznowiono je po decyzji Rady Stanu, najwyższej instancji sądowej w sprawach administracyjnych w Belgii.