Dziesiątki tysięcy kobiet na "National Mall" w Waszyngtonie. W amerykańskiej stolicy zorganizowano wielki marsz kobiet. To głównie przeciwniczki nowego prezydenta Donalda Trumpa.
Szacuje się, że w okolicy Kapitolu zgromadziło się nawet 200 tys. kobiet - relacjonował nasz korespondent Paweł Żuchowski. Do miasta trudno było dojechać, zablokowane były ulice. Policja zamknęła niektóre stacje metra - ludzie nie mieścili się w wagonach, a na peronach brakowało miejsca.
Uczestnicy demonstrowali w obronie różnorodności, równości i praw kobiet. Prawa te - ich zdaniem - będą zagrożone za prezydentury Trumpa.
Przypomnijmy, że w czasie kampanii wyborczej ujawniono nagrania z seksistowskimi wypowiedziami obecnego prezydenta USA. Chodzi o rozmowy z pracownikami telewizji z 2005 roku, w której w wulgarnych słowach opowiadał, jak starał się nakłonić do seksu nowo poznaną kobietę. TUTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT
Na Marszu Kobiet w Waszyngtonie zjawiła się amerykańska gwiazda muzyki pop Madonna. Zaapelowała o "rewolucję miłości" i przeciwstawienie się nowej erze tyranii, kiedy zagrożone są nie tylko kobiety, lecz i inni "zmarginalizowani ludzie".
Wokalistka użyła kilku wulgaryzmów w swej wypowiedzi, w której podkreśliła swój sprzeciw wobec nowego prezydenta USA Donalda Trumpa. Oświadczyła, że sobotni marsz oznacza, że to dopiero początek rewolucji o prawo kobiet do bycia traktowanymi jako równe.
Madonna zaśpiewała dwie piosenki dla setek tysięcy ludzi, którzy przybyli w sobotę na Marsz Kobiet do amerykańskiej stolicy.