Trwa wielkie sprzątanie po propalestyńskich demonstracjach, które przeszły ulicami Waszyngtonu ubiegłej nocy. Niestety, protestujący nie oszczędzili także pomników polskich bohaterów narodowych.

Wczoraj ulicami Waszyngtonu przeszła propalestyńska demonstracja. Protestujący wzywali do zawieszenia broni na Bliskim Wschodzie i apelowali do władz USA o wycofanie swojego poparcia dla Izraela.

Biały Dom został wzmocniony dodatkową ochroną. Mimo to, demonstranci zaczęli w pewnym momencie napierać na ogrodzenie, na którym wcześniej rozwieszono palestyńskie flagi i transparenty. Na obramowaniu płotu pojawiła się też czerwona farba symbolizująca krew przelaną w Strefie Gazy.

Dziś służby porządkują teren po protestach. Pomnik Kazimierza Pułaskiego przykryto palestyńskimi flagami, obok wywieszono listę ofiar izraelskich ataków, a na monumencie przedstawiającym Tadeusza Kościuszkę, ktoś napisał czerwoną farbą "Wolna Palestyna", a nawet pozostawił tablicę z napisem "To ludobójstwo".

Podobnie wyglądają też inne pomniki wokół Białego Domu. Na wielu z nich ciągle powiewają flagi, przyczepiono tam też transparenty wzywające Izrael do przerwania działań wojennych.

Choć oczywiście wzburzenie środowisk propalestyńskich można uznać za uzasadnione, o tyle łączenie "ludobójstw" z Kościuszką i Pułaskim, wydaje się akurat wybitnie nietrafione.

Według National Public Radio (NPR) w proteście wzięło udział "co najmniej dziesiątki tysięcy" osób i był on jedną z największych dotąd propalestyńskich demonstracji w amerykańskiej stolicy. Marsz rozpoczął się na Freedom Plaza nieopodal pomnika Pułaskiego i zakończył na placu Lafayette'a przy północnym ogrodzeniu Białego Domu.






Opracowanie: