Łącznie ponad 1000 osób zatrzymała policja w różnych miastach Rosji podczas odbywających się tam demonstracji zwołanych przez opozycjonistę Aleksieja Nawalnego. Ich uczestnicy protestowali m.in. przeciw kolejnej kadencji prezydenta Władimira Putina. Demonstracje zorganizowano pod hasłem "On nie jest dla nas carem". W ręce policji wpadł też sam inicjator protestów.

Liczbę zatrzymanych podała organizacja OWD-Info, monitorująca zatrzymania w Rosji. W Moskwie zatrzymano - według szacunków OWD Info - 475 osób, ponad 160 w Czelabińsku, a około 70 w Jakucku.

W Petersburgu zatrzymanych zostało ponad 50 uczestników demonstracji, nieco niższe są dane z Krasnodaru, a nieco wyższe - z Togliatti na Powołżu. Do zatrzymań doszło także w miastach Syberii - Krasnojarsku i Nowokuźniecku.

Aleksiej Nawalny przez ostatnich dni namawiał do udziału w proteście zorganizowanym w 90 miastach. Lider opozycji zdołał powiedzieć kilka słów do zgromadzonych tysięcy, po czym pięciu policjantów wyniosło go z centralnego placu w stolicy Rosji. 

Przychodzimy tu, by pokazać, że jesteśmy przeciwko zmanipulowanym wyborom
- powiedział 72-letni Paweł spotkany przez reportera Reutera w Moskwie.

Jak relacjonuje Reuters, policja zachowywała się agresywnie w stosunku do protestujących. W Sankt Petersburgu demonstrantów zatrzymano zanim dostali się do centrum miasta. 

Wcześniej portal internetowy Sibir.Realii, związany z Radiem Swoboda (rosyjską redakcją Radia Wolna Europa) podał liczbę 75 zatrzymanych w Jakucku, głównym mieście Republiki Jakucja w Syberii Wschodniej. Z danych tych wynika, że na komisariaty przewieziono niemal wszystkich uczestników demonstracji w Jakucku. Według portalu policjanci używali siły wobec zatrzymanych.

Protesty odbywają się na dwa dni przed zaprzysiężeniem na nową kadencję prezydenta Władimira Putina i przebiegają pod hasłem "On nie jest dla nas carem". Nawalny zarzucił Putinowi, iż po nieuczciwych - w ocenie opozycjonisty - wyborach prezydenckich w marcu uzyskał "faktycznie carskie kompetencje" i zamierza "rządzić Rosją jak swym majątkiem", w interesach "wąskiej grupy, która przechwyciła całą władzę".

Demonstracje mają być też wyrazem protestu przeciwko korupcji i nierówności, a także przeciwko cenzurze, w tym blokadzie komunikatora internetowego Telegram.

W wielu miastach, w tym w Moskwie i Petersburgu, sobotnie zgromadzenia nie uzyskały zezwolenia władz lokalnych. W obu tych największych metropoliach Rosji zwolennicy Nawalnego zamierzają wyjść na ulice o godz. 13 czas polskiego.

W internecie do udziału w demonstracjach zachęcał Aleksiej Nawalny.

(nm)