Opuszczając rezydencję na Downing Street, były brytyjski premier Boris Johnson wpisał swojego ojca na listę kandydatów na tytuł szlachecki. Donoszą o tym brytyjskie media. Jakie wywołało to reakcje?
Każdy odchodzący z urzędu premier ma prawo stworzyć listę ludzi, którzy jego zdaniem powinni być wyróżnieni przez monarchę. To sposób na oddanie politycznego długu, jaki zaciągają przywódcy, by utrzymać się przy władzy.
Boris Johnson umieścił na pożegnalnej liście 100 osób, w tym swojego ojca Stanleya Johnsona, autora książek i byłego członka Europejskiego Parlamentu.
Opozycja nazwała ten gest nepotyzmem najwyższej próby. Na 82-letnim mężczyźnie ciążą zarzuty natury seksualnej. Został oskarżony przez dwie kobiety o niestosowne zachowanie.
Obrońcy tej nominacji zauważają, że ojciec byłego premiera ma zasługi dla ochrony środowiska i napisał na ten temat kilka książek. Nie są to jednak wybitne osiągniecia.
Komentatorzy zauważają, że Boris Jonson potrafi zatroszczyć się o rodzinę. Przed dwoma laty, będąc jeszcze premierem, umieścił na liście wyróżnień swojego brata Jo Johnsona, który dziś zasiada w Izbie Lordów.
Wszystko zależy od ustaleń komisji parlamentarnej, która bada zachowanie Borisa Johnsona w Izbie Gmin. Jeśli okaże się, że świadomie wprowadził posłów w błąd, tłumacząc się z imprez, do których dochodziło na Downing Street podczas lockdownu, wówczas wrota prowadzące do rezydencji premiera będą dla niego na zawsze zatrzaśnięte. Nie ma bowiem gorszego przewinienia, jakiego może dopuścić się pracownik służb publicznych, niż kłamanie w żywe oczy parlamentarzystom.
Wiele zależy także od notowań rządzącej Partii Konserwatywnej. Jeśli porażka w przyszłych wyborach parlamentarnych pod przewodnictwem obecnego premiera Rishiego Sunaka okazałaby się nieunikniona, wówczas partia może sięgnąć po kreatywne rozwiązania. Jednym z nich mogłaby być ponowna rezydentura Johnsona na Downing Street.
Boris Johnson nadal pozostaje członkiem parlamentu i reprezentuje w Izbie Gmin swój okręg wyborczy. Rzadko jednak pojawia się podczas debat. Częściej wygłasza mowy podczas zagranicznych wojaży, za co otrzymuje sowite wynagrodzenie.
Można odnieść wrażenie - jak zauważają obserwatorzy - że Johnson prowadzi swój osobisty polityczny dwór w oczekiwaniu na rozwój wypadków.
Pojawia się także od czasu do czasu w Ukrainie, gdzie jest powszechnie szanowany za zdecydowaną reakcję i pomoc, jaką niósł obrońcom od początku rosyjskiej agresji. Ma ulice i skwery nazwane jego imieniem i nazwiskiem, a prezydent Wołodymyr Zełenski nazywa go swoim przyjacielem.