Kapitan statku-hotelu, zatrzymany jako podejrzany po środowym zderzeniu tej jednostki ze statkiem wycieczkowym na Dunaju, zaprzecza, by złamał przepisy - przekazał jego adwokat. W tragedii zginęło co najmniej 7 osób, los 21 jest nieznany.
Balazs Toth, adwokat 64-letniego ukraińskiego kapitana, potwierdził, że jego klient został w czwartek zatrzymany przez policję w związku z katastrofą i skorzystał z prawa do złożenia skargi na fakt uznania go za podejrzanego.
Jak zaznaczył adwokat: kapitan zaprzecza, by złamał przepisy lub dopuścił się przestępstwa.
Toth podkreślił również w oświadczeniu, że podejrzenie "jest przedwczesne i stanowi obecnie tylko hipotezę, a na podstawie informacji merytorycznych brak pewności niezbędnej do uzasadnionego podejrzenia". Zaznaczył, że takie podejrzenie można powziąć dopiero po sformułowaniu opinii przez ekspertów, do czego jeszcze nie doszło.
Zaznaczył także, że jego klient jest kapitanem statków od 44 lat i "jednym z najbardziej doświadczonych kapitanów na Dunaju", który nigdy nie spowodował wypadku.
Według adwokata, środowa katastrofa wstrząsnęła Ukraińcem i żałuje on, że nie był w stanie jej uniknąć.
Tragiczne wydarzenia rozegrały się w środę po zmroku przy moście Małgorzaty w Budapeszcie: zderzyły się tam mały statek turystyczny "Hableany" i duży statek-hotel. Na pokładzie "Hableany" znajdowało się 35 osób, w tym 33 obywateli Korei Południowej. Siedem osób przeżyło, wyłowiono dotąd siedem ciał. Poszukiwania 21 osób, w tym dwóch węgierskich członków załogi, nadal trwają, ale szanse na znalezienie ich żywych są coraz mniejsze.
Ukraiński kapitan statku-hotelu został zatrzymany i przesłuchany jako podejrzany z powodu "stworzenia zagrożenia dla ruchu wodnego, co spowodowało katastrofę ze skutkiem śmiertelnym".