Izraelsko-kanadyjski lobbysta Ari Ben-Menashe został zatrudniony przez rządzącą w Mjanmie juntę wojskową, by "wyjaśnić prawdziwą sytuację" kraju na arenie międzynarodowej. Dostanie za to 2 mln dolarów. Wyzwanie dość poważne, bo lobbysta będzie musiał odnieść się m.in. do masowych protestów przeciwko dyktaturze, w których zginęło ponad 60 osób.
Ben-Menashe i jego mająca siedzibę w Montrealu firma Dickens & Madson Canada ma pomóc juncie w "opracowywaniu i realizowaniu polityk na rzecz korzystnego rozwoju Republiki Związku Mjanmy, jak również pomagać w wyjaśnianiu realnej sytuacji w kraju" - czytamy w cytowanych przez agencję Reutera dokumentach złożonych przez firmę w poniedziałek w ministerstwie sprawiedliwości USA.
Zgodnie z umową kanadyjska firma będzie reprezentować juntę w UDA i lobbować na jej rzecz w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Izraelu, Rosji i w organizacjach międzynarodowych, takich jak Organizacja Narodów Zjednoczonych - pisze Reuters. Rzecznik wojskowych władz Mjanmy nie odpowiedział na prośbę agencji o komentarz w tej sprawie.
Ben-Menashe to były oficer wywiadu sił zbrojnych Izraela, który wcześniej reprezentował m.in. Zimbabwe za czasów prezydentury Roberta Mugabe czy Sudan, gdy rządziła nim armia. W telefonicznym wywiadzie dla Reutersa w sobotę lobbysta potwierdził, że został zatrudniony przez wojskowych z Mjanmy.
Według Ben-Menashego birmańscy generałowie chcą poprawić swoje relacje z USA i zdystansować się od Chin, do których Mjanmę niebezpiecznie zbliżyły rządy obalonej przez nich liderki Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) Aung San Suu Kyi. Oni nie chcą być chińskimi marionetkami - mówił o przywódcach mjanmańskich armii lobbysta.
Izraelsko-kanadyjski przedsiębiorca przyznał, że zlecono mu także uzyskanie wsparcia Arabii Saudyjskiej i ZEA dla planu repatriacji uchodźców z muzułmańskiej mniejszości Rohindża. Członkowie tej społeczności uciekli z Mjanmy w 2017 roku po atakach sił zbrojnych, kierowanych przez tych samych generałów, którzy teraz zatrudnili Ben-Menashego - przypomina Reuters. W opinii m.in. ONZ mjanmańska armia dopuściła się na Rohindżach ludobójstwa.
To wysoce nieprawdopodobne, by był w stanie przekonać do tej narracji USA - skomentował dyrektor programu azjatyckiego Human Rights Watch John Sifton.
Inne dokumenty przedstawione przez lobbystę pokazują, że wynagrodzenie jego firmy wyniesie 2 mln dolarów. Najprawdopodobniej przedsiębiorca będzie miał trudności z legalnym przyjęciem tych pieniędzy z powodu nałożonych na juntę amerykańskich sankcji - pisze agencja.
NLD odniosła wysokie zwycięstwo w listopadowych wyborach parlamentarnych. Armia twierdzi jednak, że wybory były sfałszowane, mimo że komisja wyborcza nie dopatrzyła się nieprawidłowości. W rozmowie z Reutersem Ben-Menashe przekonywał, że wojsko może udowodnić manipulacje, ale również nie przedstawił żadnych konkretnych dowodów.
1 lutego wojsko przejęło władzę w Mjanmie, aresztowano Aung San Suu Kyi i innych liderów NLD. Junta ogłosiła stan wyjątkowy na okres roku i zapowiedziała kolejne wybory. Od tego czasu w całym kraju odbywają się masowe protesty z żądaniem uwolnienia zatrzymanych i przywrócenia władzy cywilnej. Demonstracje są brutalnie rozpędzane przez siły bezpieczeństwa używające armatek wodnych, gumowych kul i ostrej amunicji. Według szacunków mediów zginęło w nich co najmniej 67 osób, a 1,9 tys. zostało aresztowanych. Pucz spotkał się z potępieniem m.in. USA i UE.