Dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafael Grossi przekazał we wtorek premierowi Japonii Fumio Kishidzie raport, z którego wynika, że Tokio może spuścić do morza przefiltrowaną, ale wciąż radioaktywną wodę ze zniszczonej elektrowni jądrowej w Fukushimie.
MAEA, która na prośbę rządu Japonii oceniała pod kątem bezpieczeństwa plan dotyczący skażonej wody, uznała, że wpływ przedostania się substancji radioaktywnych do morza będzie "pomijalny" - pisze agencja Reutera. Proces wypompowywania wody do morza ma trwać od 30 do 40 lat.
Premier Kishida zapewnił, że jego rząd będzie nadal przekazywać krajowej i międzynarodowej opinii publicznej przejrzyste i oparte na dowodach naukowych informacje dotyczące skażonej wody.
Chiny, które od lat protestują przeciwko planowi spuszczenia wody do morza, ponownie zażądały we wtorek, by Japonia wstrzymała się z działaniami, a rzeczniczka MSZ w Pekinie wezwała do poszukiwań "innych rozwiązań" problemu.
Dzięki zaawansowanym technologiom udało się pozbyć ze skażonej wody większości radioaktywnych izotopów, poza niemożliwym do usunięcia trytem. Choć Japonia argumentuje, że poziom trytu będzie niższy, niż w wodzie uwalnianej na całym świecie przez elektrownie atomowe, Chiny skwitowały to oświadczenie jako "zwodzące" - pisze Reuters.
Przeciwko planom uwolnienia do środowiska morskiego ok. 1,25 mln ton skażonej wody protestowała także Korea Płd. W Seulu - jak pisze Reuters - klienci robią zapasy soli morskiej, obawiając się jej zanieczyszczenia. Niechętni rozwiązaniu są również japońscy rybacy, obawiający się, że konsumenci nie będą już chcieli kupować owoców morza z okolicznych łowisk.
W 2011 roku region japońskiej prefektury Fukushima nawiedziło silne trzęsienie ziemi. Wywołało falę tsunami, która spowodowała uszkodzenia elektrowni jądrowej. Awaria systemów chłodzenia doprowadziła do stopienia się prętów paliwowych. Woda była wykorzystana do chłodzenia reaktorów.