Krzysztof Szczerski będzie w najbliższym czasie rozmawiać nieoficjalnie z desygnowaną na szefową Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Poza sprawą własnej teki Szczerski będzie miał inną, bardzo ważną sprawę, do załatwienia.
To do Szczerskiego m.in. będzie należało zapewnienie Polsce odpowiedniej reprezentacji w gabinetach unijnych komisarzy. A poprzeczka ustawiona jest wysoko. Na różnych stanowiskach w gabinetach 28 komisarzy pracuje 17 Polaków (wraz z 3 Polakami w gabinecie Elżbiety Bieńkowskiej).
Od początku obecnej kadencji KE Polacy są w: gabinecie przewodniczącego KE i w większości gabinetów wiceprzewodniczących oraz ważnych gabinetach np. komisarza ds. polityki regionalnej czy spraw finansowych - wyjaśnia rozmówca dziennikarki RMF FM w KE. Do tej pory był to rekord.
Zdaniem rozmówców dziennikarki RMF FM trudno będzie go pobić. Popieraniem Polaków musi się zająć już na tym etapie nie tylko Szczerski, ale nawet premier - uważa rozmówca dziennikarki RMF FM z Komisji Europejskiej. Często odbywa się to na zasadzie : "ja wezmę do swojego gabinetu człowieka z twojego kraju a ty - z mojego".
Nie chodzi oczywiście o zapychanie stanowisk kolegami z podwórka, ale o wyłuskanie najlepszych urzędników, którzy już pracują w KE. Z Polski Szczerski będzie mógł wziąć ze sobą raptem 3 osoby, żeby zatrudnić je w swoim gabinecie.
Osoby w gabinetach komisarzy odgrywają kluczową rolę. To one negocjują np. wszystkie akty prawne zanim trafią na biurka komisarzy, odpowiadają za kontakty komisarzy, mają wpływ na agendę ich spotkań, treść przemówień i relacje z mediami.
Polscy dyplomaci twierdzą, że zdają sobie sprawę z wagi obecności Polaków w gabinetach komisarzy. "Pracujemy nad tym" - usłyszała dziennikarka RMF FM. Z punku widzenia Warszawy istotne jest, żeby Polacy z KE "współpracowali" - można usłyszeć od rozmówców z MSZ. Chodzi o to, żeby Polacy zatrudnieni przez KE uprzedzali Warszawę np. o zamiarach Brukseli czy atmosferze wokół jakieś sprawy. Osoby, które już w ten sposób współpracowały lub są gotowe do takiej współpracy Warszawa zamierza popierać na stanowiska w gabinetach komisarzy - ustaliła dziennikarka RMF FM. Nie ma w tym nic dziwnego.
Większość krajów UE, takich jak Francja czy Włochy bardzo korzysta ze "swoich" ludzi w Komisji Europejskiej. Oficjalnie nikt się do tego jednak nie przyznaje, bo zatrudnieni w KE urzędnicy teoretycznie "tracą swoje barwy narodowe" i mają pracować dla dobra całej UE. W praktyce jednak urzędnicy KE chętnie pomagają swoim krajom, chociaż nie jest to regułą.
W przypadku polskich urzędników w KE problemem dla niektórych jest jednak kwestia łamania przez rząd PiS-u praworządności i trwająca praktycznie przez całą kadencję Komisji Jean-Claude’a Junckera izolacja Polski. Ponadto wielu uważa, że swoją karierę zawdzięcza samym sobie, a nie poparciu z Warszawy. Dlatego ich związki z polskimi władzami nie są zbyt zacieśnione.