Protestujący w Hongkongu zaatakowali miejscowy oddział chińskiej państwowej agencji prasowej Xinhua . Doszło do starć między demonstrantami i interweniującą policją. Zatrzymano kilkadziesiąt osób.
Associated Press podaje, że zatrzymanych zostało wiele osób. Od wybuchu w czerwcu antyrządowych demonstracji w Hongkongu łącznie doszło do ok. 3 tys. zatrzymań.
Policja użyła wobec uczestników gazu łzawiącego i armatek wodnych. Część demonstrantów rzucała w funkcjonariuszy koktajlami Mołotowa.
To już 22. z rzędu weekend niepokojów w Hongkongu. W sobotę doszło do najpoważniejszych od miesięcy aktów przemocy. Antyrządowe akcje, w których wzięły udział tysiące demonstrantów, zorganizowano w sobotę w wielu miejscach Hongkongu. Wielki tłum zebrał się m.in. w parku Victorii. By rozproszyć zgormadzonych, policja użyła gazu łzawiącego. Oddziały prewencji przeprowadziły przeszukania i ostrzegły, że akcja jest nielegalna. Niespokojnie było również na półwyspie Koulun.
Polem bitwy między zamaskowanymi protestującymi i policją stała się dzielnica biznesowa, w której znajduje się wiele banków i luksusowych sklepów. Niektórzy uczestnicy demonstracji podpalali uliczne barykady oraz wejście do stacji metra Central i zdemolowali budki telefoniczne. Demonstrujący niszczą infrastrukturę metra, wyrażając bunt wobec tego, że jej działanie jest zawieszane - żeby utrudnić demonstrującym gromadzenie się.
W budynku redakcji Xinhua wybito okna i zniszczono drzwi. Miejscowe media relacjonują, że w lobby agencji w dzielnicy Wan Chai wybuchł pożar. Ściany zostały pokryte graffiti. Nie wiadomo, czy w tym czasie ktoś przebywał w budynku.
Bezpośrednią przyczyną utrzymujących się od miesięcy protestów był projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który został niedawno wycofany z lokalnego parlamentu przez rząd Hongkongu. Władze regionu nie przychyliły się jednak do żadnego z pozostałych postulatów zgłaszanych przez demonstrantów. Żądają oni między innymi demokratycznych wyborów władz regionu oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań policji, którą oskarżają o brutalność.
Trwające od czerwca protesty pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od przyłączenia tego regionu do ChRL w 1997 roku. Uderzają również w regionalną gospodarkę, która - jak wynika z opublikowanych w czwartek oficjalnych szacunków - znalazła się w stanie technicznej recesji.
Od lipca do września PKB Hongkongu skurczyło się o 3,2 proc. w porównaniu z drugim kwartałem roku, a szefowa rządu Hongkongu Carrie Lam i sekretarz ds. finansów w hongkońskim rządzie Paul Chan oceniali, że regionowi ciężko będzie uzyskać w tym roku jakikolwiek dodatni wzrost gospodarczy.