Francois Hollande, który wygrał wybory prezydenckie we Francji, powiedział, że jego zwycięstwo jest wytchnieniem i nowym początkiem dla Europy. Jego zdaniem, oznacza ono kres drastycznych wyrzeczeń i szansę na pobudzenie wzrostu gospodarczego.
W pierwszym przemówieniu po ogłoszeniu rezultatów wyborów Hollande podkreślał, że wielu krajach Starego Kontynentu jego zwycięstwo jest przyjęte jak "ulga i nadzieja, że wreszcie Francuzi nie muszą być skazani na wyrzeczenia". 6 maja będzie wielką datą dla naszego kraju, nowym początkiem dla Europy, nową nadzieją dla świata - oświadczył.
Zmiana, którą wam proponuję, musi być godna wielkości Francji. Zaczyna się ona teraz - mówił Hollande. Nie ma dwóch Francji, jest tylko jedna Francja, zjednoczona w swoim przeznaczeniu - podkreślił. Dodał, że "zwraca się z republikańskim pozdrowieniem" do swojego pokonanego rywala.
Hollande nie podaje na razie zbyt wielu szczegółów, jak zamierza "otworzyć nowy rozdział dla Unii Europejskiej". Mówi jedynie, że ożywienie unijnej ekonomii jest najważniejsze, bo bez tego trzeba będzie bez końca zaciskać pasa, konsumpcja spadnie, coraz więcej firm będzie bankrutować i najbardziej zadłużone kraje eurolandu nigdy nie będą miały pieniędzy, by spłacić długi. Socjalista chce m.in. szeroko zakrojonych unijnych inwestycji w krajach członkowskich, które dałyby pracę bezrobotnym.
Częściowo rację przyznaje mu premier Włoch Mario Monti, według którego trzeba więcej inwestować, ograniczając jednocześnie wydatki związane z bieżącym funkcjonowaniem administracji publicznej.
Również niemiecki rząd zapowiedział już, że chce opracować z Hollandem nowe sposoby wyjścia z kryzysu. Według paryskich komentatorów, to próba zapobiegnięcia nerwowości na europejskich giełdach. Hollande od początku zapowiadał, że sprzeciwi się ratyfikacji przez Francję tzw. pakietu fiskalnego - czyli planu ratowania eurolandu - bo samo zaciskanie pasa jest, jego zdaniem, brnięciem w ślepą uliczkę. W czasie kampanii wyborczej stopniowo zaczął jednak łagodzić swoje stanowisko - zasugerował w końcu, że wystarczyłoby do istniejącego paktu - zakładającego ostrzejszą dyscyplinę budżetową - dodać plan ożywienia unijnej gospodarki.
Jak poinformowało francuskie MSW po przeliczeniu wszystkich kart do głosowania, Francois Hollande uzyskał 51,62 proc. głosów, a jego rywal, ustępujący prezydent Nicolas Sarkozy - 48,38 procent. Na Hollande'a oddano ponad 18 milionów głosów, a na Sarkozy'ego 16,9 miliona. 2,1 miliona głosujących oddało głos pusty lub nieważny. Głosujących było ok. 37 milionów na ponad 46 mln uprawnionych do głosowania.
Gdy tylko podano wstępne wyniki wyborów, wśród zwolenników socjalisty wybuchła radość. Nieprzebrana rzesza ludzi bawiła się do późnej nocy na paryskim placu Bastylii. Powiewały trójkolorowe i czerwone flagi. W tłumie odpalano fajerwerki, nad miejscem unosiły się smugi dymu. Na stojącą pośrodku placu zabytkową Kolumnę Lipcową wdrapali się młodzi uczestnicy wiecu.
Radość sięgnęła zenitu, gdy do zebranych przemówił nowo wybrany prezydent. Chcę Wam powiedzieć, jak bardzo jestem dumny, że 31 lat później, dzień po dniu, lewica ma następcę Francoisa Mitterranda. Powinniśmy sprawić, aby nie było to zwycięstwo rewanżu czy urazy, ale piękne zwycięstwo - wołał Hollande do zebranych zachrypniętym ze zmęczenia głosem. To właśnie na placu Bastylii 10 maja 1981 roku tłumy ludzi fetowały wiktorię wyborczą socjalisty Francoisa Mitterranda, który jest politycznym "idolem" Hollande'a.
Symboliczne miejsce rewolucji francuskiej zaczęło pustoszeć dopiero przed godziną 2 w nocy. Jednak w okolicach ratusza Hotel de Ville słychać było nadal dźwięk klaksonów samochodów, włączanych przez kierowców na cześć triumfu lewicy. Te wybory to piękna nadzieja na zmianę - komentował jeden ze świętujących w Paryżu.
Z całego świata napływają gratulacje dla nowego przywódcy Francji. Ciepłe słowa do Hollande'a skierowali m.in. prezydent Niemiec Joachim Gauck i szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle. W rozmowie telefonicznej pogratulował mu także prezydent USA Barack Obama, który zaprosił go już na dwustronne rozmowy do Waszyngtonu.
Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że zwycięstwo Hollande'a oznacza początek "nowej epoki" w stosunkach z Turcją. Odtąd będą zupełnie inne: powinny przyjąć kurs na pokój, solidarność, współudział i wrażliwość - deklarował.
Niemiecka kanclerz Angela Merkel powiedziała, że "z otwartymi ramionami" przyjmie w Berlinie nowego prezydenta Francji i będzie z nim dobrze współpracować. Poinformowała, że rozmawiała już telefonicznie z Hollandem. Uzgodniliśmy, że będziemy dobrze i intensywnie współpracować i szybko się spotkamy - dodała.
Również Bronisław Komorowski w telefonicznej rozmowie pogratulował Hollande'owi zwycięstwa w wyborach. Jak poinformował prezydencki minister Jaromir Sokołowski, Komorowski - nawiązując do marcowego spotkania z Hollandem w Warszawie - wyraził nadzieję na pogłębienie polsko-francuskiej współpracy - zarówno w wymiarze dwustronnym, jak i w ramach Trójkąta Weimarskiego oraz UE i Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Polski prezydent zaprosił też Hollande'a do złożenia wizyty w Warszawie. Obaj rozmówcy zgodzili się, że spotkają się na marginesie szczytu NATO w Chicago - dodał poza tym Sokołowski. Szczyt zaplanowano w dniach 20-21 maja.
Minister podkreślił, że w rozmowie z Komorowskim Hollande wspominał marcową wizytę w Warszawie i serdeczne przyjęcie przez prezydenta Komorowskiego. Wyraził też gotowość do zacieśnienia współpracy z Polską.
Wynik wyborów we Francji to małe trzęsienie ziemi w Unii Europejskiej - uważa Piotr Kaczyński, ekspert prestiżowego, brukselskiego Centrum Polityki Europejskiej (CEPS). To przede wszystkim koniec dominacji szczytów EPL - Europejskiej Partii Ludowej, jakie poprzedzały ostatnio właściwe szczyty Unii Europejskiej, czyli spotkania wszystkich przywódców 27 państw. Teraz chadecja traci większość, więc - zdaniem Kaczyńskiego - nie będzie już można rozgrywać w dotychczasowy sposób unijnych decyzji, a unijna polityka zyska na przejrzystości.
Wygrana Hollande'a to również gwarancja, że nie będzie rozmontowywania układu z Schengen, który zapewnia swobodę przemieszczania się w Unii. Tę korzyść z wyboru socjalisty podkreśla zwłaszcza były premier Belgii i szef europejskich liberałów Guy Verhofstadt. Nicolas Sarkozy stracił niepotrzebnie wiele energii na atakowanie Schengen. Z Hollandem nie mam takich obaw - uważa Verhofstadt.
Europejscy socjaliści oczywiście triumfują. Ich lider Sergiej Stanishev stwierdził w mocnych słowach, że wybór Francuzów oznacza głębokie odrzucenie szaleństwa Merkozy, które dławiło wzrost gospodarczy przez ostanie dwa lata.
Koniec duetu Merkel - Sarkozy nie oznacza jednak, że zniknie francusko-niemiecki tandem. Będzie on natomiast musiał znaleźć nowy sposób wyrazu. Jest on kluczowy w dobie kryzysu i zawsze będzie siłą napędową Unii - podkreśla Piotr Kaczyński. Dla rynków finansowych jest ważne, by to francusko-niemieckie porozumienie zostało potwierdzone. Kaczyński spodziewa się zresztą jeszcze w tym tygodniu spotkania kanclerz Merkel z francuskim prezydentem-elektem.
Triumf Hollande'a oznacza również kres władzy prawicy w samym Pałacu Elizejskim - po 17 latach nieprzerwanych rządów. Będzie on pierwszym lewicowym prezydentem Francji od czasu Francois Mitterranda, który piastował najwyższy urząd przez dwie siedmioletnie kadencje - w latach 1981-1995 roku.
Nadsekwańskie media w pierwszych komentarzach do rezultatów wyborów podkreślają, że po latach klęsk i rozbicia lewica powraca do władzy we Francji. "Nadszedł wreszcie dzień lewicy" - pisze "Liberation", sympatyzujący z Hollandem główny lewicowy dziennik we Francji.
Bliski w poglądach centrum tygodnik "L'Express" zauważa, że Francuzi wybrali "człowieka nowego", który nie ma żadnego doświadczenia na stanowiskach rządowych. Według gazety, Hollande'a czeka od razu szczególnie ciężkie zadanie, gdyż obejmuje władzę w niezwykle trudnym dla swojego kraju i Europy okresie. "L'Express" zauważa, że już w najbliższym dniach i tygodniach Hollande musi stawić czoła trzem wielkim konfrontacjom: z rynkami finansowymi, Niemcami - z powodu sporu o unijny pakt fiskalny - i z sojusznikami z NATO - z racji zapowiedzi przyspieszonego wycofania wojsk francuskich z Afganistanu.
Prezydent Nicolas Sarkozy powiedział po porażce swojemu otoczeniu, że już nigdy nie będzie kandydował na najwyższą funkcję w państwie - podała agencja AFP. Agencja powołuje się na słowa jednego z ministrów, który uczestniczył wczoraj wieczorem w spotkaniu współpracowników Sarkozy'ego w Pałacu Elizejskim.
Dziś bliskie Sarkozy'emu "Le Figaro" zastanawia się nad przyczynami jego porażki. Według gazety zawinił bardziej "gwiazdorski" styl zachowania obecnego prezydenta, który drażnił Francuzów, niż reformy, które przeprowadził.
"Sarkozy zaczyna życie 'po'"- tytułuje swój artykuł "Le Figaro", pytając, czy centroprawicowy prezydent spełni swoją niedawną zapowiedź odejścia z życia politycznego w razie klęski wyborczej. Gazeta sugeruje, że Sarkozy ma ciągle szansę odegrać ważną rolę polityczną na prawicy, zwłaszcza w obliczu czerwcowych wyborów parlamentarnych.
Hiszpańska agencja EFE napisała natomiast, że prezydent Francji to kolejny europejski przywódca, pogrążony przez kryzys gospodarczy.