Po raz pierwszy w historii Wenecji zdarzyło się, że podczas gdy plac Świętego Marka został zalany, woda nie wdarła się do liczącej prawie tysiąc lat bazyliki. Zatrzymały ją szklane bariery ochronne, zamontowane w ostatnich tygodniach.
Debiut szklanych barier nastąpił niemal dokładnie trzy lata po rekordowej powodzi w Wenecji, która spowodowała olbrzymie straty, także wewnątrz bazyliki. Woda wdarła się nie tylko, jak zawsze dotąd, do przedsionka, ale także do krypty. Uszkodzona została mozaika na posadzkach i wiele cennych elementów.
Bariery, które nie zostały jeszcze zainaugurowane, zatrzymały wodę przy wejściu, gdzie dotychczas przy takiej okazji woda wlewała się do środka - nawet sto razy w roku.
Zahamowany w ten sposób został średni przypływ, poniżej metra, w przypadku którego nie uruchamia się wielkiego systemu podnoszonych barier Mose, który uniemożliwia zalanie miasta. Gdy zaczął on działać i potwierdzono jego skuteczność, problemem pozostała bazylika, która ze względu na swoje położenie narażona jest na regularne podtopienia. Dlatego zespół inżynierów opracował prostą, doraźną metodę jej ochrony - montaż przezroczystych, wzmocnionych barier przed bazyliką.
Prace nad nimi dobiegają w tych dniach końca, ale już teraz zatrzymały wodę, co uznano za historyczne wydarzenie w Wenecji. Ten pas ochronny w spektakularny sposób podzielił plac Świętego Marka w pierwszą niedzielę listopada: wszędzie stała woda, a za barierami było zupełnie sucho.
Szyby te, to rozwiązanie tymczasowe, w oczekiwaniu na zakończeniu bardziej skomplikowanych robót inżynieryjnych, polegających na podniesieniu całej powierzchni w rejonie placu Świętego Marka. To będzie inwestycja w wysokości 50 mln euro.
Instalacja barier, które nie zasłaniają widoku bazyliki, kosztowała 3,5 mln euro.