Prezydent USA formalne przeprosił rdzennych Amerykanów za "grzech" prowadzenia indiańskich szkół, dokąd przez dekady posyłane były dzieci Indian - często wbrew rodzicom. Joe Biden powiedział, że jest to plama na historii Ameryki, za którą kraj już dawno powinien był przeprosić.

Rząd federalny nigdy nie przeprosił za to, co się stało, aż do dziś. Oficjalnie przepraszam jako prezydent Stanów Zjednoczonych za to, co zrobiliśmy. Oficjalnie przepraszam - mówił Biden, uderzając pięścią w pulpit podczas wystąpienia w rezerwacie Indian Gila River pod Phoenix w Arizonie. Szczerze mówiąc, nie ma wymówek, że te przeprosiny zajęły nam 50 lat - dodał.

"Plama na historii Ameryki"

W swoim wystąpieniu Biden opisywał dramaty indiańskich rodzin, których dzieci przez 150 lat, często wbrew woli rodziców, były posyłane do odległych szkół, gdzie często padały ofiarą złego traktowania, nadużyć i wykorzystywania seksualnego. Nazwał tę politykę "grzechem na duszy Ameryki" i plamą na jej historii.

Prezydentowi towarzyszyła sekretarz ds. zasobów wewnętrznych Deb Haaland, pierwsza rdzenna Amerykanka pełniąca rolę ministra w gabinecie prezydenta.

Polityka "cywilizowania" i przymusowej kulturowej asymilacji

Szkoły dla Indian, często prowadzone przez Kościoły różnych wyznań, były częścią prowadzonej aż do 1968 r. polityki "cywilizowania" i przymusowej kulturowej asymilacji rdzennych plemion Ameryki. W wielu szkołach panowały złe warunki sanitarne, dochodziło w nich do epidemii, a dzieci były często bite i zdarzały się przypadki wykorzystywania seksualnego.

Biden w piątek był po raz pierwszy z wizytą w rezerwacie dla Indian podczas swej prezydentury. Mieszkańcy tych terytoriów w Arizonie przyczynili się w dużej mierze do jego wyborczego zwycięstwa w tym stanie, w którym wygrał różnicą zaledwie 10 tys. głosów.