Nie żyje były kanclerz Niemiec Helmut Kohl. Polityk Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, twórca jedności Niemiec i architekt zjednoczonej Europy, zmarł w wieku 87 lat w swoim domu w Ludwigshafen.
Były kanclerz RFN był postacią kontrowersyjną. Jego zwolennicy nazywali go "drugim Bismarckiem", podkreślając jego zasługi dla zjednoczenia Niemiec i integracji europejskiej po upadku żelaznej kurtyny. Jego przeciwnicy krytykują panującą za jego rządów stagnację w polityce wewnętrznej i skandal z nielegalnymi funduszami partyjnymi, który bardzo zaszkodził jego partii - CDU.
Ani zwolennicy Kohla, ani jego krytycy nie kwestionują faktu, że chrześcijański demokrata był żarliwym Europejczykiem, marzącym o Stanach Zjednoczonych Europy, a gdy plany te okazały się nierealne, forsującym - mimo ekonomicznych zastrzeżeń - ideę wspólnej waluty euro jako spoiwa europejskiej integracji.
Proeuropejska postawa Kohla wynikała z jego wojennych doświadczeń. Przyszły kanclerz był co prawda zbyt młody (rocznik 1930), by samemu uczestniczyć w walkach na froncie, jednak II wojna światowa odcisnęła tragiczne piętno także na jego życiu. Na rok przed kapitulacją III Rzeszy podczas alianckiego nalotu zginął jego starszy brat Walter - żołnierz Wehrmachtu.
Gdy 20 lat później Kohl wyzna matce, że jego pierwszy syn będzie też miał na imię Walter, ta zapyta z troską: Czy nie prowokujesz w ten sposób losu?. Mamo, obiecuję ci, że (Walter) nigdy nie zginie w wojnie prowadzonej przez kraje europejskie - zapewnił przyszły kanclerz, czytamy w biografii Kohla napisanej przez Hansa-Petera Schwarza. Chciałem za wszelką cenę dotrzymać tej obietnicy - tłumaczył swoją determinację w walce o pogłębienie europejskiej integracji Kohl w jednym z wywiadów.
Przyszły kanclerz urodził się 3 kwietnia 1930 roku w Ludwigshafen, w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat. Jak większość rówieśników należał do Hitlerjugend. Nie ukrywał, że jako chłopiec uległ nazistowskiej indoktrynacji, a prawdę o hitlerowskich zbrodniach poznał dopiero po wojnie podczas procesów norymberskich.
Nadreński katolik całe swoje powojenne życie podporządkował polityce. Jako 17-latek wstąpił do Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). W 1959 roku zdobył mandat do lokalnego parlamentu w Nadrenii-Palatynacie. 10 lat później, w wieku 39 lat, został premierem tego kraju związkowego. W 1973 roku stanął na czele CDU, a w 1982 zdobył - jak się okazało aż na 16 lat - fotel kanclerza RFN.
Nawet przychylni Kohlowi obserwatorzy krytycznie oceniają jego pierwsze lata na tym stanowisku. Był przeciętnym, niewyróżniającym się szefem rządu - pisze Schwarz.
Proklamowana przez Kohla po dojściu do władzy "moralno-duchowa odnowa" okazała się jedynie pustym sloganem. Jego zdaniem kanclerz nie miał pojęcia o polityce gospodarczej i finansowej, a w dodatku otaczał się doradcami o nie najwyższych lotach.
Kohl długo pozostawał w cieniu wybitnych poprzedników - Konrada Adenauera czy Willy'ego Brandta. Media szydziły z niego, nazywając go "gruszką" ze względu na zwalistą postać i charakterystyczny kształt głowy, podkreślając jego prowincjonalizm i kwestionując jego intelektualne kwalifikacje do sprawowania funkcji szefa rządu.
Pod koniec lat 80. w CDU doszło do powstania wewnątrzpartyjnej opozycji, stawiającej sobie za cel odsunięcie Kohla od władzy. Kanclerz rozprawił się z oponentami, ale jego autorytet mocno ucierpiał.
Nowa sytuacja w Europie pod koniec lat 80. okazała się być przełomowa dla kariery Kohla. Kanclerz wykorzystał po mistrzowsku okazję do zjednoczenia Niemiec, powstałą wskutek pierestrojki Michaiła Gorbaczowa, rewolucyjnych zmian w Polsce i innych krajach Europy Środkowej, a także niezadowolenia i protestów w NRD.
Pomimo zastrzeżeń ze strony Londynu i Paryża, a przy pomocy USA i Rosji, w 1990 roku Kohl doprowadził do zjednoczenia Niemiec i odzyskania przez nie pełnej suwerenności. Prawdziwym majstersztykiem było uzyskanie zgody Gorbaczowa na pozostanie zjednoczonych Niemiec w NATO. Wraz z prezydentem Francji Francois Mitterrandem przeforsował - wbrew ostrzeżeniom wielu ekonomistów - projekt wspólnej waluty euro, uważając, że uczyni ona integrację europejską nieodwracalną.
Kohl otworzył nowy rozdział w stosunkach polsko-niemieckich. Symbolem pojednania stał się braterski uścisk Kohla i ówczesnego premiera Tadeusza Mazowieckiego podczas mszy w Krzyżowej 12 listopada 1989 roku. Strona polska miała mu za złe, że obawiając się utraty głosów wyborców związanych ze Związkiem Wypędzonych, zwlekał z ostatecznym potwierdzeniem granicy na Odrze i Nysie. Traktat graniczny z 1990 roku oraz podpisany rok później traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy stanowią do dziś fundament dobrych wzajemnych relacji, choć część polityków w Polsce krytycznie ocenia teraz niektóre jego zapisy. Kohl popierał rozszerzenie UE o Polskę i inne kraje z Europy Środkowej i Wschodniej.
W 1998 roku CDU przegrała wybory do Bundestagu i Kohl, po 16 latach kierowania rządem, musiał oddać władzę swoim adwersarzom - SPD i Zielonym. Cieniem na wizerunku "kanclerza jedności Niemiec" kładzie się ujawniony system nielegalnych kas, z których finansowano działalność partii. Kohl odmówił podania nazwisk darczyńców, zasłaniając się danym im słowem. Jego postawa bardzo zaszkodziła CDU zarówno finansowo, jak i politycznie.
Kohl został pozbawiony funkcji honorowego przewodniczącego CDU, a decydującą rolę w zdystansowaniu się partii od jej byłego szefa odegrała Angela Merkel, dawna protegowana kanclerza. Kohl nigdy nie wybaczył jej braku lojalności.
Rozgoryczony polityk, zarzucając dawnym partyjnym towarzyszom nielojalność i niewdzięczność, wycofał się z życia politycznego. W 2001 roku przeżył osobistą tragedię - samobójstwo popełniła jego żona Hannelore, cierpiąca na nieuleczalną chorobę oczu.
Były kanclerz od upadku w 2008 roku, podczas którego doznał urazu głowy, poruszał się na wózku inwalidzkim. W tym czasie ożenił się po raz drugi z Maike Richter - byłą pracowniczką urzędu kanclerskiego.
Ze względu na zły stan zdrowia Kohl unikał publicznych wystąpień, do końca pozostał jednak uważnym obserwatorem wydarzeń politycznych. W 2014 roku opublikował książkę "Z troski o Europę" - płomienny manifest europejskiej integracji. Wytyka w niej swoim następcom - Gerhardowi Schroederowi i Angeli Merkel - błędy w polityce europejskiej, w tym zbyt paternalistyczne traktowanie mniejszych krajów Wspólnoty, oraz zaniedbanie kontaktów z USA i Rosją. Przypomniał też, że był przeciwny przedwczesnemu przyjmowaniu Grecji do strefy euro.
(mal)