Francuska policja schwytała dwóch członków sławnej międzynarodowej grupy hakerów Anonymous, którzy włamali się do serwerów Pałacu Elizejskiego oraz ministerstw obrony i sprawiedliwości. Według Centralnego Biura do Walki z Cyberprzestępczością, aresztowani hakerzy przechwycili w ramach protestu przeciw ściganiu piratów internetowych tysiące e-maili prezydenta Francji i ministrów.

Zatrzymani wykradli też hasła, dzięki którym zmodyfikowali m.in. kilka projektów ustaw, przygotowywanych przez ministerstwo sprawiedliwości. Wpadli, bo - jak twierdzą funkcjonariusze - przekazywali sobie zdobyte informacje na Facebooku. Jeżeli usłyszą zarzut cyberterroryzmu, grozić im będzie kara do 15 lat więzienia.

Bułgarskie władze na celowniku

Wczoraj hakerzy z grupy Anonymous zablokowali stronę internetową bułgarskiego rządu. Na portalach społecznościowych nie wskazali jednak żadnego konkretnego motywu politycznego. Napisali tylko, że "mają dość". Jeżeli ty też masz dość, włącz komputer, otwórz stronę rządu i zostaw komputer włączony przez cały dzień - apelowali.

Ataki na strony internetowe bułgarskich instytucji nie są rzadkością. W sierpniu po wezwaniach Anonymous przez kilkanaście godzin zablokowana była strona parlamentu. Wówczas hakerzy deklarowali na Facebooku, że "jest to protest przeciw naruszeniu praw obywatelskich, powszechnemu ubóstwu, korupcji władzy (...) i podniesieniu cen na energię elektryczną i żywność". W Bułgarii głównymi celami hakerów często bywają także strony partii politycznych oraz agencji chroniącej prawa autorskie muzyków.

Atakują na całym świecie

Grupa Anonymous sieje postrach na całym świecie. W kwietniu tego roku zaatakowała strony internetowe brytyjskiego Home Office, odpowiednika polskiego MSW. Miał to być protest przeciwko planom zaostrzenia kontroli w internecie. W opublikowanym komunikacie brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych tłumaczy zablokowanie stron "dużą liczbą wejść". Prawdopodobnie ataku dokonano w formie DDoS (distributed denial of service). Polega on na wysłaniu dużej liczby żądań wejścia na konkretną stronę, co powoduje przeciążenie serwerów. Home Office zapewniło, że kontroluje sytuację. W wiadomości na portalu Twitter, podpisanej przez hakerów, poinformowano, że atak na strony Home Office był formą protestu przeciw "drakońskim propozycjom inwigilacji".

Kilka dni wcześniej grupa Anonymous przyznała się do włamania na blisko 500 stron w Chinach, należących w większości do władz. Atak określono jako protest przeciwko ścisłej kontroli, jaką rząd w Pekinie sprawuje nad życiem prywatnym obywateli.

W styczniu zaś grupa zaatakowała w Polsce strony kancelarii premiera, Sejmu, resortów obrony i sprawiedliwości, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz PSL-u. Przyznała się do ataku w krótkim komunikacie na Twitterze. Miało to być ostrzeżenie przed podpisaniem przez Polskę umowy ACTA. To porozumienie przeciw piractwu w internecie, które budziło wiele kontrowersji, bo otwierało drogę do monitorowania również wielu legalnych treści. Hakerska grupa ostrzegła także nasz rząd, że opublikuje poufne dane, które zdobyła, jeśli Polska podpisze to międzynarodowe porozumienie.