Na greckiej wyspie Kos ruszył proces w głośnej sprawie porwania, zgwałcenia i zabójstwa 27-letniej Polki Anastazji w 2023 r. Portal Dimokratiki poinformował jednak, że rozprawa została odroczona do najbliższego piątku.
W poniedziałek na wyspie Kos ruszył proces w sprawie porwania, zgwałcenia i morderstwa 27-letniej Polki w 2023 roku.
Na miejscu była matka ofiary. Zeznania złożyli m.in. policjanci prowadzący sprawę. W piątek mają zostać przesłuchani pozostali świadkowie.
Jak podał wieczorem lokalny serwis KosNews24, 42-letni dziennikarz jednej z polskich stacji telewizyjnych został aresztowany pod zarzutem filmowania rozprawy.
Według służb dziennikarz nagrał rozprawę telefonem komórkowym. Na nagraniu zarejestrowano skład sądu i zeznania świadków.
Portal Dimokratiki podał kilka dni wcześniej, że sprawa najpewniej zostanie odroczona ze względu na konieczność zapoznania się sądu z obszernymi aktami.
27-letnia Anastazja pracowała na wyspie Kos w jednym z hoteli. Do Grecji przyjechała razem ze swoim partnerem, z którym byli parą od 10 lat.
Polka zaginęła 12 czerwca 2023 r. 27-latka postanowiła spędzić wolny wieczór niedaleko plaży w Marmari. Ok. godz. 22:30 miała zadzwonić do partnera i powiedzieć mu, że piła alkohol i do hotelu odwiezie ją znajomy na motocyklu. Następnie wysłała mu lokalizację z prośbą, żeby ją odebrał.
Para nigdy już się nie spotkała. Partner kobiety nie mógł również się do niej dodzwonić. Ślad się urwał.
Świadkowie twierdzili, że Polkę widziano, jak kupowała alkohol w jednym ze sklepów w Marmari. Do Anastazji miało dołączyć kilku mężczyzn. Z jednym z nich kobieta odjechała na motocyklu.
Policja początkowo zatrzymała pięć osób - obywateli Bangladeszu i Pakistanu. Cztery zostały zwolnione po przesłuchaniu. W areszcie pozostał 32-letni obywatel Bangladeszu. Podczas przeszukania okazało się, że mężczyzna kupił - już po zaginięciu Polki - bilet lotniczy do Włoch, o czym nie poinformował nawet znajomych.
Sześć dni później - 18 czerwca - greckie media poinformowały, że znaleziono ciało 27-letniej Polki. Zwłoki zostały odkryte ok. godz. 19:00 czasu lokalnego, około kilometra od domu Salahuddina S., aresztowanego wcześniej przez policję, i 500 metrów od miejsca, w którym znaleziono telefon komórkowy Polki.
Banglijczykowi postawiono trzy zarzuty, jednak nie przyznaje się on do winy.