Grecja wciąż usuwa skutki katastrofalnych pożarów. Już prawie wszędzie udało się przywrócić zasilanie. Odbudowa zniszczeń, według lokalnych władz, ma potrwać nawet rok.

Nasza specjalna wysłanniczka jest w Mati, miejscowości niedaleko Aten, która ucierpiała w wyniku gigantycznego kataklizmu. Odwiedzała hotel, w którym w chwili wybuchu pożaru, wakacje spędzali turyści z Polski. To miejsce stało się bezpiecznym schronieniem, nie tylko dla gości, ale również dla okolicznych mieszkańców, którzy właśnie tutaj próbowali się schować przed ogniem - relacjonuje Aneta Łuczkowska.

W mieście widać całe połacie wypalonych drzew oraz uszkodzone budynki. Można jednak dostrzec wiele posesji, na których domy są nietknięte, natomiast spalone są drzewa i krzewy rosnące w ogródku.

Są też dziesiątki całkowicie zniszczonych domów. Nie mają okien, mają doszczętnie wypalone wnętrze - mówi nasza wysłanniczka.

Na miejscu wciąż pracują strażacy, jest wojsko oraz mieszkańcy. W Mati od 10 dni działa także sztab wolontariuszy, głównie Greków, ale są też Polacy.

Z wolontariuszami rozmawiała dziennikarka RMF FM. Jedna z obecnych tam kobiet przyjechała do Mati z Kallitechnoupoli, gdzie powstał pożar, studiuje medycynę. W sztabie nosi maseczkę chirurgiczną. Jak mówi - przez swąd spalenizny. 

Mieszkańcy Mati nadal potrzebują pomocy - przede wszystkim jedzenia, podstawowych lekarstw, wody. Nie mają prądu, dlatego większość nie zostaje w domach na noc.

Po ponad tygodniu od pożaru wolontariusze znaleźli w spalonym lesie 4 koty. Ich matka prawdopodobnie zginęła w ogniu.

Lipcowe pożary w Grecji należały do najtragiczniejszych w skutkach w Europie w XXI wieku. Życie straciło w nich ponad 90 osób. Liczba ofiar przekroczyła liczbę osób, które poniosły śmierć w licznych pożarach na Półwyspie Peloponeskim w 2007 roku - zginęło wówczas około 70 osób i spaliło się 200 tys. hektarów lasów i pól uprawnych.

Przedstawiciele greckich służb bezpieczeństwa wciąż prowadzą dochodzenie w sprawie przyczyn pożaru w miasteczku Mati, gdzie ogień pochłonął najwięcej ofiar. Chociaż początkowo podejrzewano podpalenie, wzrasta prawdopodobieństwo, że pożar wybuchł przez zaniedbanie - pisze AP.

(ł)