Czy polska strona powinna naciskać na obecność stałych baz NATO w Polsce? Czy rosyjskie próby balistyczne są groźne? Czego Bukaresztańska Dziewiątka powinna oczekiwać od NATO - o tym z generałem Waldemarem Skrzypczakiem w radiu RMF24 rozmawiał Bogdan Zalewski.
Bogdan Zalewski: "Oczekujemy nowych planów bezpieczeństwa i nowych planów dla naszej części Sojuszu, nie tylko dla Polski, także dla państw bałtyckich" - to przed spotkaniem Bukaresztańskiej Dziewiątki z prezydentem Joe Bidenem i szefem NATO Jensem Stoltenbergiem powiedział prezydent Andrzej Duda. Jakie to mogłyby być plany?
Generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych: Będą dotyczyły wzmocnienia obecności wojsk NATO, również wschodniej części, bo sytuacja na wschodnim krańcu jest bardzo złożona. Poziom bezpieczeństwa nie jest wcale taki, jak nam się do niedawna wydawało. Wydaje się, że ku temu zmierzają wszystkie działania, które mają potwierdzić zwiększenie obecności NATO na wschodniej flance. Zwłaszcza, że Amerykanie to deklarowali i wydaje się, że Amerykanie to już robią.
Kluczowym słowem jest słowo bezpieczeństwo. Jakie jeszcze gwarancje bezpieczeństwa poza artykułem 5. powinniśmy uzyskać? Proszę przypomnieć jeszcze, co to jest ten artykuł 5.
Artykuł 5. to jest kolektywna obrona wszystkich członków Sojuszu. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. To, co mówił wczoraj prezydent Biden, że gotowi są wszyscy walczyć o każdego, którego bezpieczeństwo będzie zagrożone. Wydaje się, że tutaj jest też ważne to, że ta Dziewiątka musi zacząć mówić jednym głosem. Bo ta Dziewiątka nie mówi jednym głosem, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, czego przykładem jest postawa Węgier.
Właśnie, to jest kolejne ogniwo. Słabe ogniwo?
To jest słabe ogniwo i w polityce, i militarnie, dlatego że Węgry absolutnie nie stoją po stronie światła. Uważam, że Węgry robią wszystko, żeby to, co my robimy, to co robi Polska, to co robi NATO, to co robi Unia Europejska, nie było tak jednoznaczne stosunku do Rosji, jak być powinno w kontekście zagrożenia bezpieczeństwa Ukrainy. Też zagrożenia bezpieczeństwa Mołdawii, bo o tym też nie możemy zapomnieć.
Też o tym mówił prezydent Biden wczoraj. Czyli Węgry stoją po złej stronie mocy?
Uważam, że Węgry nie są jednoznaczne i jeżeli nie są jednoznaczne, to stoją po złej stronie mocy.
Rozgorzała dyskusja od samego rana po moim wywiadzie z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Mówił on dzisiaj na naszej antenie, że warto byłoby poruszyć ze stroną amerykańską kwestię stałych baz na wschodniej flance NATO. Co pan o tym sądzi?
Generalnie wojska amerykańskie są obecne na wschodniej flance NATO. Czy stałe bazy? Czy stałe czy czasowe to nie ma znaczenia, bo liczy się obecność wojsk amerykańskich. A wojska amerykańskie wydaje się, że stacjonują stale na terenie Polski, skoro tu stoją formacje ciężkie, bojowe, które się rotują. To jest naturalne i tak być powinno. Amerykanie powinni się rotować. To też wiąże się z nieobecnością żołnierzy, ich rodzin poza granicami kraju. Nie wszyscy się na to godzą i Amerykanie to zrozumieli po pobycie wojsk amerykańskich na terenie Niemiec. Wydaje mi się, że to rozwiązanie, które Amerykanie stosują jest w zupełności wystarczające i spełniające nasze oczekiwania.
Prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu cytowałem opinie ekspertów takich jak pan, ekspertów wojskowych, ale on uparcie twierdzi, że jednak trzeba mieć coś takiego jak Rammstein w Polsce.
Wydaje mi się, że to co w tej chwili Amerykanie budują choćby w zachodniej części Polski, w rejonie województwa lubuskiego, to są bazy, które mają charakter stały. Formuła polityczna w zasadzie nie ma znaczenia z uwagi na to, że to wojska są obecne i one będą obecne tak długo, jak będzie ku temu potrzeba. Zatem wydaje mi się, że w tej chwili rozstrzyganie, czy to będą stałe czy czasowe bazy nie ma żadnego znaczenia. Ważne, że wojsko jest i gwarantuje prezydent Biden swoją obecnością, że te wojska będą.
Czyli spieramy się o słowa. Ja tutaj nawiążę do wypowiedzi z rozmowy Roberta Mazurka. Marcin Przydacz szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP przekonywał, że stała obecność amerykańska jest już faktem w Polsce. Przypomniał, że w zeszłym roku Joe Biden zapowiedział na stałe obecność amerykańskiego wysuniętego dowództwa V Korpusu w Poznaniu. To jest coś, czego nigdy wcześniej nie było. Przełamaliśmy to. Amerykańscy żołnierze są. Jest ich ponad 10 tysięcy. Pan się zgadza z taką diagnozą?
Oczywiście, że tak. Na tym w ogóle nie może dyskutować, bo to jest faktem i jest to bardzo duża obecność - moim zdaniem. A jakość, różnorodność formacji, które stacjonują na terenie Polski, świadczy o tym, że Amerykanie też się mocno usadowili. Skoro są wojska lądowe, są wojska obrony powietrznej, skoro jest wysunięte stanowisko dowodzenia Korpusu V na teren Polski, to świadczy o tym, że wojska amerykańskie są w Polsce na stałe.
Korzystając z pana obecności na naszej antenie, to zapytam jeszcze o jedną wypowiedź Marcina Przydacza. Według szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej szczyt B9 w Warszawie ma być dyskusją przygotowawczą przed lipcowym szczytem NATO w Wilnie. Czego w tej kwestii możemy się spodziewać?
Wydaje mi się, że to będzie przygotowanie stanowiska Dziewiątki wobec NATO, Bidena, co do naszych oczekiwań. Chodzi o wzmocnienie obecności wojsk amerykańskich wojsk NATO na wschodniej flance oraz również szukanie takiej formuły, która pozwoliłaby na obecność Ukrainy i Mołdawii w formule zbiorowego bezpieczeństwa, wytyczenie perspektyw tym państwom, ich miejsca.
Prezydent Zełenski poinformował, że rozmawiał w Kijowie z Bidenem o tym, co zrobić, żeby jeszcze w tym roku wygrać rozpoczętą przez Rosję w zeszłym roku wojnę. Czy to jest realny scenariusz pana zdaniem?
Moim zdaniem realny scenariusz, ale pod dwoma warunkami. Pierwsze to wsparcie polityczne, łącznie z przekonaniem Chin, żeby przestały wspierać Rosję. Żeby Chiny były jednoznaczne, żeby wywarły nacisk wspólnie z USA na Putina, aby ustąpił. Po drugie trzeba udzielić takiej pomocy armii ukraińskiej, żeby armia ukraińska zniwelowała przewagę armii rosyjskiej jakością uzbrojenia. Nie wyciągajmy z lamusa czołgów i innych systemów walki, które stały w magazynach i czekały na przekazanie do muzeum. Dajmy Ukraińcom najnowocześniejsze systemy walki, takie, które będą miały zasięg na terytorium Rosji.
Rosjanie podczas wizyty Bidena w Ukrainie przeprowadzili kolejny test międzykontynentalnego pocisku balistycznego Sarmat. To jest taki spektakl w wykonaniu Moskwy?
To jest system, który w tej chwili jest na poziomie prototypu i oni w tej chwili jeszcze go nie produkują, a testują. Dotychczasowe testy zakończył się wynikiem 50/50. Nie stanowi to w tej chwili żadnego zagrożenia. Mamy nadzieję, że sytuacja polityczna, militarna i gospodarcza Rosji spowoduje to, że Rosjanie tych systemów rozwijać nie będą. One są niezwykle drogie, pracochłonne i moim zdaniem, Rosjanie nie mają takich technologii, żeby to rozwijać.