Szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn jakby zapadł się pod ziemię. W sobotę był na ustach całego świata, ale od wczoraj panuje całkowita cisza na temat tego, gdzie obecnie przebywa. Niektórzy stawiają pytanie, czy jeszcze żyje. „Gdzie on jest?” – pytanie tej treści CNN wysłał do biura prasowego Grupy Wagnera.
Po rozmowie telefonicznej z dyktatorem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką przedstawiciele prywatnej armii Jewgienija Pigożyna oświadczyli w sobotę, że ich szef chce uniknąć rozlewu krwi, przerywa marsz na Moskwę i udaje się na Białoruś.
Jak poinformowano, Prigożyn wyjedzie na Białoruś w ramach porozumienia kończącego zbrojny bunt jego najemników przeciwko rosyjskiej armii, a sprawa karna przeciwko niemu zostanie umorzona. Z kolei jego żołnierze mieli udać się do swoich baz na terenie Ukrainy.
Jednak po opuszczeniu przez Prigożyna Rostowa nad Donem właściwie nie wiadomo, co się z nim dzieje i gdzie obecnie przebywa.
Ostatni raz był widziany w sobotę o godzinie 22:30, kiedy w eskorcie uzbrojonych żołnierzy opuszczał swoją siedzibę w Rostowie. Na nagraniach, jakie pojawiły się w mediach społecznościowych, widać mieszkańców, który klaszczą na jego cześć. Prigożyn wsiada następnie do ciemnego SUV-a i odjeżdża.