Były prezydent USA Donald Trump po raz pierwszy od sobotniego zamachu na jego życie pojawił się publicznie. Nastąpiło to podczas poniedziałkowej konwencji wyborczej republikanów w Milwaukee. Kandydat partii zasiadł na widowni z zabandażowanym uchem.

Donald Trump w poniedziałek został wybrany przez delegatów na konwencję kandydatem partii na prezydenta. Nie wygłosił przemówienia, lecz wysłuchał na widowni ostatnich kilku wystąpień, poświęconych głównie kwestiom gospodarczym.

Trump siedział w towarzystwie swojego kandydata na wiceprezydenta J.D. Vance'a, swoich synów oraz prawicowego publicysty Tuckera Carlsona.

Były prezydent USA wysłuchał m.in. afroamerykańskiej raperki i influencerki Amber Rose. Twierdziła m.in., że choć kiedyś myślała, że Trump jest rasistą, to "zrobiła własną analizę" i przekonała się, że tak nie jest. Podobnie jak inni mówcy stwierdziła, że za prezydentury byłego prezydenta Amerykanom wiodło się lepiej, a gdy powróci do Białego Domu, znów sprawi, że będzie ich stać na "dobre jedzenie dla dzieci". Trumpa poparł też szef związku zawodowego kierowców ciężarówek International Brotherhood of Teamsters, Sean O'Brien.

Donald Trump kandydatem Partii Republikańskiej na prezydenta USA

Wystąpienia te zakończyły pierwszy dzień konwencji republikanów. Partyjni delegaci wybrali Trumpa i Vance'a na kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta, a także zatwierdzili program wyborczy, obiecujący m.in. "największą w historii operację deportacji" migrantów, zakończenie wojny w Ukrainie i zapobiegnięcie III wojnie światowej.

Jak ogłosił przewodzący ceremonię spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson, Trump otrzymał wszystkie 2 387 głosów delegatów. Trump otrzymał wszystkie głosy, bo jego rywale w republikańskich prawyborach, w tym jego główna konkurentka Nikki Haley, pozwolili swoim delegatom oddać głos na byłego prezydenta.

J.D. Vance kandydatem na wiceprezydenta. To przeciwnik pomocy Ukrainie

Tuż przed głosowaniem Trump ogłosił swojego kandydata na prezydenta. Został nim 39-letni senator z Ohio J.D. Vance, znany szerzej przede wszystkim jako autor bestselleru "Elegia dla bidoków", opisu swoich ubogich rodzinnych stron w Appalachach w stanie Kentucky, która była interpretowana jako wyjaśnienie popularności Trumpa wśród klasy robotniczej.

"Książka J.D. (...) stała się głównym bestsellerem i filmem, ponieważ broniła ciężko pracujących mężczyzn i kobiet w naszym kraju. J.D. ma za sobą bardzo udaną karierę biznesową w dziedzinie technologii i finansów, a teraz podczas kampanii będzie silnie skupiony na ludziach, dla których tak wspaniale walczył, czyli amerykańskich robotnikach i rolnikach w Pensylwanii, Michigan, Wisconsin, Ohio, Minnesocie i wielu innych" - oznajmił Trump we wpisie na swoim portalu społecznościowym TRUTH Social. Jego wybór został potwierdzony wkrótce potem przez delegatów przez aklamację.

Dla J.D. Vance'a hasło "America First" nie jest tylko hasłem, jest jego Gwiazdą Polarną (...) On wie, co to znaczy żyć w biedzie, zapomnianym przez polityków w Waszyngtonie. On zapewni, że żaden Amerykanin nie zostanie więcej zapomniany - powiedział przedstawiający go kandydat partii do Senatu Bernie Moreno.

Vance, który karierę polityczną rozpoczął dopiero w 2020 r., kiedy został wybrany na senatora, od początku był wymieniany wśród faworytów w gronie potencjalnych kandydatów. Jeszcze przed wyborami w 2016 r. były finansista był ostrym krytykiem Donalda Trumpa. Twierdził, że może stać się "amerykańskim Hitlerem". Teraz jest jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników byłego prezydenta i jednym z liderów populistycznego skrzydła partii. Odkąd objął mandat senatora, stał się też jednym z najgłośniejszych przeciwników pomocy Ukrainie. Stwierdził podczas jednego z wywiadów, że "nie obchodzi go", co się stanie z Ukrainą. W drodze do prezydentury senator pokonał przedstawicieli tradycyjnego skrzydła partii, w tym senatorów Marco Rubio i Tima Scotta oraz gubernatora Douga Burguma. Vance miał mieć poparcie m.in. syna prezydenta, Donalda jr.

Wybór Trumpa ostro skrytykował sztab kampanii prezydenta Bidena, przedstawiając Vance'a jako ekstremistę, który będzie dążył do całkowitego pozbawienia kobiet prawa do aborcji i który przyznał, że na miejscu wiceprezydenta Mike'a Pence'a nie zatwierdziłby wyniku wyborów w 2020 r.

Vance mówi o szybkim zakończeniu wojny w Ukrainie

"Musimy szybko zakończyć wojnę w Ukrainie, by Ameryka mogła się skupić na prawdziwym problemie, Chinach" - powiedział senator J.D. Vance w pierwszym wywiadzie po wyborze na kandydata na wiceprezydenta USA. Vance sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.

Wydaliśmy 200 miliardów dolarów. Jaki jest cel? Co chcemy osiągnąć? Czy istnieje ryzyko eskalacji do wojny jądrowej? Bo istnieje, jeśli mamy głupców prowadzących politykę zagraniczną, których obecnie sporo w Waszyngtonie - powiedział Vance w wywiadzie z publicystą Fox News Seanem Hannitym na konwencji wyborczej Republikanów w Milwaukee. Odpowiedział w ten sposób na swoje poglądy na wojnę w Ukrainie. Myślę, że prezydent Trump obiecał pójść tam i negocjować z Rosjanami i Ukraińcami i doprowadzić to wszystko do szybkiego końca, tak by Ameryka mogła się skupić na prawdziwym problemie, Chinach. To jest największe zagrożenie dla naszego kraju i (obecnie) jesteśmy kompletnie rozproszeni - dodał.

Vance poparł też ostrą politykę wobec Iranu i że powinien zostać "mocno uderzony". Oskarżył też Joe Bidena o to, że "nic nie zrobił, by pomóc naszemu sojusznikowi Izraelowi" i zamiast tego przedłużył wojnę i utrudnił osiągnięcie trwałego pokoju.

W wywiadzie w Fox senator z Ohio - który przeszedł na katolicyzm w 2019 r. - zmiękczył też swoje wcześniejsze stanowisko dotyczące aborcji, popierając to wyrażane przez Trumpa, tj. by pozostawić politykę aborcyjną w gestii poszczególnych stanów.