Pomimo lat wysiłków i kosztów sięgających miliardów dolarów, amerykańskiemu przemysłowi obronnemu nie udało się dotychczas stworzyć nadającej się do użytku broni hipersonicznej. Z pomocą Pentagonowi pospieszyły jednak start-upy z Doliny Krzemowej. Cel? Dogonić Chiny i Rosję.
Trudno to sobie wyobrazić, ale jest coś, czym Stany Zjednoczone ustępują Rosji i Chinom. Chodzi o broń hipersoniczną - podczas gdy Amerykanie nie są w stanie jej opracować, Chiny i Rosja już są w jej posiadaniu, przy czym Moskwa regularnie używa jej do ataków na cele w Ukrainie.
Są jednak szanse, że to się zmieni. Na pomoc Pentagonowi pospieszyły bowiem start-upy z Doliny Krzemowej, które przez ostatnich kilkadziesiąt lat wolały nie angażować się w rozwój technologii wojskowych, gdyż wymagają one początkowo dużych inwestycji, a sama współpraca z Departamentem Obrony wiąże się z trudnościami biurokratycznymi.
Jesteśmy w tyle za naszymi przeciwnikami w dziedzinie broni hipersonicznej i musimy współpracować, aby ich dogonić - powiedział Seth Winterroth, udziałowiec firmy Eclipse Ventures, cytowany przez "Wall Street Journal". Zainwestował on w start-up Ursa Major, który pracuje nad silnikami do systemów hipersonicznych. Silniki mogą mieć też inną funkcję - mogą pomóc w opracowaniu systemów wykrywających i neutralizujących rosyjskie pociski hipersoniczne.
Prywatne start-upy są zwykle skłonne podjąć większe ryzyko niż Departament Obrony i lepiej uczą się na błędach - powiedział z kolei szef Ursa Major, Joe Laurienti. Swoje usługi Pentagonowi oferują też start-upy Hermeus i Venus Aerospace, które opracowują maszyny do autonomicznego lotu z prędkością hipersoniczną. "Wall Street Journal" pisze, że również i inne firmy oferują szereg usług i rozwiązań inżynieryjnych, od tych związanych ze startem, przez loty testowe po silniki do systemów hipersonicznych.
Z wyliczeń amerykańskiej gazety wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat zainwestowano ponad 500 mln dolarów w amerykańskie start-upy zajmujące się technologią hipersoniczną.
To grosze w porównaniu z pieniędzmi, jakie od 2019 roku Pentagon wydał na rozwój broni hipersonicznej. Mowa o 8 mld dolarów, a jak wynika z raportu rządowego, Departament Obrony ma co najmniej 18,7 mld dolarów, które może przeznaczyć na obecnie realizowane programy.
Amerykanie nie mają się jednak czym pochwalić: nie mają na razie konkretnych planów uzupełnienia swojego arsenału systemami hipersonicznymi - ani defensywnymi, ani ofensywnymi. "WSJ" przypomniał, że w 2021 roku Departament Obrony planował rozbudować swój arsenał o hipersoniczną broń ofensywną do połowy obecnej dekady.
Broń hipersoniczna to inaczej pociski rakietowe, które poruszają się z prędkością hipersoniczną, czyli prędkością naddźwiękową przekraczającą wartość Mach 5 (co najmniej 6150 km/h).
Twórcy broni hipersonicznej starają się połączyć cechy pocisków balistycznych (lecących po krzywej balistycznej, dokładnie jak pocisk wystrzelony z działa) i manewrujących (z możliwością manewrowania).
Broń hipersoniczna jest już na wyposażeniu Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Pekin po raz pierwszy pokazał światu swój pocisk Dongfeng-17 w 2019 roku. Ku zaskoczeniu amerykańskiej armii, dwa lata później wystrzelono go nad Morzem Południowochińskim; pocisk osiągnął prędkość ponad 24 tys. km/h.
Pocisków hipersonicznych używa już też Rosja; mało tego - jako pierwsza użyła ją w warunkach bojowych. Mowa o rakiecie Ch-47M2 Kindżał, którą po raz pierwszy wystrzelono 18 marca 2022 roku z myśliwca MiG-31K na cel w Ukrainie.
Władimir Putin wielokrotnie podkreślał, że to "cudowna broń", "niezwyciężona", zdolna pokonać nawet najlepsze systemy obrony powietrznej. Okazało się to nieprawdą, bo z kindżałami radzą sobie opracowane w latach 70. XX wieku amerykańskie systemy Patriot.