Amerykański lekarz pozwał swoją szkołę medyczną po tym, jak odkrył, że próbki jego nasienia, które przekazał uczelnianej klinice, zostały wielokrotnie wykorzystane. Mężczyzna dowiedział się, że jest ojcem co najmniej 17 dzieci.
Bryce Cleary oddał swoją spermę do uniwersyteckiej kliniki w stanie Oregon w 1989 roku, kiedy był studentem pierwszego roku. W marcu 2018 roku skontaktowały się z nim dwie jego córki, które poinformowały go, że jest ojcem co najmniej 17 dzieci.
53-latek z Portland twierdzi, że klinika uniwersytecka działała "niezwykle nieodpowiedzialnie". Zapewnia, że miał z placówką umowę, że jego sperma zostanie wykorzystana do spłodzenia nie więcej niż pięciorga dzieci. Miał również ustalić z pracownikami kliniki, że wszystkie jego dzieci zostaną urodzone poza stanem, w którym aktualnie mieszka.
Cleary wychowuje trzech synów i adoptowaną córkę. W rozmowie z "The Oregonian" powiedział, że co najmniej dwoje dzieci, poczętych z jego nasienia użyczonego klinice uniwersyteckiej, chodzi do tych samych szkół co jego synowie.
Mężczyzna obawia się, że może mieć więcej dzieci, o których nic nie wie.
Bez obietnic klinki (dot. ograniczeń w wykorzystaniu użyczonej spermy - przyp. RMF) nigdy bym się na to wszystko nie zdecydował - podkreślił Cleary.
Nie chcę, by coś takiego się działo. Muszą być jakieś regulacje - zaznaczył również.
Sprawą zaniepokojona jest także 25-letnia Allysen Allee, jedna z 17 dzieci Cleary’ego poczętych w wyniku działań kliniki. Niedawno dowiedziała się, że w pobliżu jej miejsca zamieszkania może żyć kilkanaścioro kuzynów, o których nie ma pojęcia.
Bryce Cleary domaga się od uniwersytetu medycznego w Oregonie 5,25 mln dolarów odszkodowania.