Zbliża się koniec procesu sądowego w sprawie pękających implantów PIP. Prokuratura we Francji żąda czterech lat więzienia dla założyciela firmy, która produkowała wadliwe implanty piersi. Sprawa wyszła na jaw dwa lata temu i przeraziła miliony kobiet na całym świecie.
W mowie końcowej prokurator przekonywał, że doszło do masowego oszustwa. Zażądał dla Jean Claude Masa czterech lat więzienia i grzywny w wysokości 100 tys. euro. Na ławie oskarżonych zasiadają też dyrektorzy przedsiębiorstwa, które według prokuratury cięło koszty sprzedając implanty wypełnione silikonem przemysłowym.
Proces w Marsylii trwa od miesiąca i jest jednym z największych i najgłośniejszych we współczesnej Francji. Od środy do piątku spodziewana jest mowa końcowa obrońcy. Wyrok może zapaść jeszcze przed weekendem.
Szacuje się, że implanty PIP otrzymało 300 tysięcy kobiet w 65 krajach. Według ekspertów pękają dwa razy częściej niż inne. Pojawiły się też obawy, że żel jest rakotwórczy.
Połowa eksportu trafiała do Ameryki Południowej, jedna trzecia do Europy Zachodniej, a co dziesiąty do Europy Wschodniej.
W osobnych procesach, Mas i jego dyrektorzy oskarżeni są również o morderstwo oraz nadużycia finansowe.