Petr Pavel złożył w czwartek przysięgę na praskim Zamku i stał się czwartym w historii prezydentem Republiki Czeskiej. W przemówieniu podkreślił, że społeczeństwo nie jest podzielone, ale częściej należy mówić o tym, co łączy obywateli. Zdaniem nowego prezydenta Czechy powinny być też bardziej aktywne na polu międzynarodowym.

W XV-wiecznej Sali Władysławowej w najstarszej części Zamku w Pradze Petr Pavel złożył ślubowanie prezydenckie podczas połączonego posiedzenia Izby Poselskiej oraz Senatu. W ceremonii uczestniczyli poprzednicy Pavla, prezydenci Milosz Zeman oraz Vaclav Klaus. Obecna była także wdowa po Vaclavie Havlu - Dagmara. Bezpośrednio po złożeniu przysięgi z pobliskiego wzgórza Petrzin rozległo się 21 salw armatnich.

W piętnastominutowym przemówieniu Pavel zapowiedział m.in., że wkrótce ogłosi plan swoich działań na pierwsze 100 dni urzędowania. Zadeklarował, że nadal będzie podróżować do różnych regionów kraju oraz chce, by urząd prezydencki był bardziej otwarty. Podkreślił, że będzie popierać działania uzdrawiające finanse publiczne, choć zaznaczył, że będą czasem bolesne. Jednocześnie zauważył, że najtrudniejsza rola dla prezydenta zaczyna się tam, gdzie kończy się zakres jego kompetencji.

Odnosząc się do spraw międzynarodowych, nowy prezydent powiedział, że Czechy mogą być znaczącym graczem, łącząc partnerów o podobnej wielkości i sposobie myślenia.

Zjednoczony środkowoeuropejski głos będzie ważny w pomaganiu Ukrainie w zwycięstwie - podkreślił. Powinniśmy wspierać Ukrainę nie tylko z powodu historycznych doświadczeń, ale również dlatego, że w ten sposób pomagamy też sobie - dodał nowy czeski prezydent. Pavel zaznaczył, że chce by Czechy były postrzegane za granicą jako aktywny, wiarygodny partner z własnymi poglądami.

Po zaprzysiężeniu Pavel wyszedł na balkon Zamku, z którego w 1989 r. prezydent Czechosłowacji Vaclav Havel był pozdrawiany przez tłumy. Nowy prezydent zwrócił się do ok. 2 tys. zebranych, mówiąc m.in., że inauguracja jest okazją do przypominania o wartościach, które jego zdaniem zaczęły wyraźnie blaknąć.

Chcąc, aby więcej osób mogło być obecnych na wzgórzu zamkowym w Pradze podczas inauguracji, prezydent zrezygnował z przeglądu pododdziałów wojskowych. Przeszedł jedynie wśród historycznych pocztów sztandarowych od głównej bramy Zamku do pomnika pierwszego prezydenta Czechosłowacji Tomasza G. Masaryka, pozdrawiając zebranych.

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami na balkonie doszło do niespodzianki. Pavel zaprezentował zrekonstruowany prezydencki sztandar, który został skradziony z Zamku w 2015 r.  podczas prezydentury Zemana i na znak niezgody z polityką ówczesnego prezydenta. Przebrani za kominiarzy aktywiści z ugrupowania "Precz stąd" (czes. Z toho ven) ściągnęli prezydencki sztandar i wywiesili w to miejsce ogromne czerwone spodenki gimnastyczne. Sztandar pocięli na 1152 kawałki, które zgodnie z deklaracjami powędrowały w różne krańce Czech. Okazało się, że nie cały sztandar został pocięty, Pavel i jego żona Eva odzyskali jego większość i zrekonstruowali go. "Prawda zwycięży" - wraca do naszego życia, mówił Pavel odsłaniając zrekonstruowany sztandar. Ma być wystawiony na jednej z turystycznych tras prowadzących przez praski Zamek.

Częścią inauguracji, która nie podlegała sztywnemu protokołowi, był przejazd przed Pragę około 200 motocyklistów. Trasa prowadziło w pobliżu praskiego Zamku.

Wieczorem oficjalne uroczystości inauguracji zakończył ceremoniał w katedrze św. św. Wita, Wacława i Wojciecha. O pomyślność prezydenta Pavla modlili się w kaplicy św. Wacława przedstawiciele kościołów chrześcijańskich oraz federacji gmin żydowskich. Modlitwom towarzyszył  koncert, którego częścią było "Te deum" Antonina Dvorzaka. Wcześniej na część nowego prezydenta rozległo się bicie dzwonów katedry. Wśród nich słychać było największy z dzwonów - Zygmunt, który bije tylko przy najważniejszych uroczystościach.