"Nie żyją prawdopodobnie wszystkie 64 osoby, które znajdowały się na pokładzie samolotu American Airlines" - przekazał na konferencji prasowej John Donnelly, szef straży pożarnej w stolicy USA. Z rzeki Potomak, do której spadły obie maszyny, wydobyto ciała co najmniej 27 ofiar z samolotu pasażerskiego i jedną ofiarę ze śmigłowca. Służby nie prowadzą już akcji ratunkowej, ale tylko i wyłącznie akcję poszukiwawczą. Jedna z czarnych skrzynek samolotu została odnaleziona przez nurków.
Bombardier CRJ-700 zderzył się w nocy ze środy na czwartek ze śmigłowcem wojskowym w pobliżu lotniska w Waszyngtonie.
Jak przekazały służby na konferencji prasowej która rozpoczęła się w czwartek przed godz. 14 czasu polskiego, ze względu na silny wiatr szczątki maszyny przedostały się z okolic lotniska aż do mostu Wilsona, który oddalony jest od miejsca katastrofy o ponad kilometr. Ten teren przeszukuje teraz około 300 strażaków, żołnierzy i policjantów.
Na konferencji przekazano, że z rzeki Potomak udało się wydobyć ciała 27 osób lecących samolotem i 1 lecącej śmigłowcem.
W tym momencie nie uważamy, by ktokolwiek przeżył ten wypadek - powiedział John Donnelly, szef straży pożarnej w stolicy USA.
Panująca w Waszyngtonie zimna i wietrzna pogoda wyjątkowo utrudnia pracę ratownikom - dodał Donnelly.
Służby nie prowadzą już akcji ratunkowej, ale tylko i wyłącznie akcję poszukiwawczą. Odnalezione ciała zostaną przekazane rodzinom ofiar. Akcja poszukiwawcza pozostałych ciał będzie trwała nadal.
Szef strażaków wyraził przy tym pewność, że służby będą w stanie wyciągnąć z wody - sięgającej do pasa - wszystkie ofiary.
Mimo trwającej akcji poszukiwawczej na Potomaku, władze waszyngtońskiego lotniska zdecydowały o wznowieniu pracy portu lotniczego od godz. 11 czasu lokalnego (godz. 17 w Polsce).
Według służb samolot, po zderzeniu ze śmigłowcem, rozpadł się na trzy części. Jego szczątki leżą na głębokości około 1,5 metra w rzece, do której spadły obie maszyny.
Jak ocenił na konferencji prasowej nowy szef resortu transportu, Sean Duffy, katastrofie można było zapobiec.
Poczekamy, by spłynęły wszystkie informacje, ale z tego, co widziałem do tej pory, uważam, że można było temu zapobiec. Absolutnie - podkreślił Duffy, odnosząc się do środowego komentarza prezydenta Donalda Trumpa, który wygłosił podobną opinię.
Nowy szef Pentagonu Pete Hegseth w nagraniu wideo, zamieszczonym na koncie resortu obrony na platformie X, powiedział, że załoga śmigłowca Black Hawk, który zderzył się z samolotem pasażerskim, wykonywała w środę coroczny test z latania w nocy.
To była dość doświadczona załoga, która przeprowadzała wymagany coroczny sprawdzian latania w nocy. Mieli gogle noktowizyjne - powiedział Hegseth. Ogłosił też, że jednostka, do której należeli żołnierze, 12. batalion lotniczy US Army, stacjonujący w Forcie Belvoir w Wirginii, otrzymała rozkaz 48-godzinnej przerwy operacyjnej na czas analizy wypadku.
Hegseth poinformował, że w sprawie trwa dochodzenie i dodał, że spodziewa się, że szybko ustali ono, czy śmigłowiec leciał odpowiednią ścieżką i na odpowiedniej wysokości.
Agencja Reutera, powołując się na rosyjskie media państwowe, przekazała, że na pokładzie samolotu pasażerskiego byli m.in. rosyjscy łyżwiarze figurowi, wśród nich Jewgienija Szyszkowa i Wadim Naumow - rosyjscy trenerzy oraz byli mistrzowie świata w łyżwiarstwie figurowym par sportowych z 1994 roku. Sportowcy, trenerzy oraz członkowie ich rodzin wracali z obozu sportowego w Wichita w stanie Kansas - potwierdził amerykański związek sportowy łyżwiarzy figurowych.
Związek, cytowany przez CBS News, przekazał, że jest zdruzgotany tragedią. "Jesteśmy zdruzgotani tą niewypowiedzianą tragedią i mamy w naszych sercach rodziny ofiar" - przekazano.
Samolot pasażerski Bombardier CRJ 700 linii American Airlines, obsługiwany przez linie PSA, lecący z Wichita, zderzył się ze śmigłowcem UH-60 Black Hawk tuż przed pasem startowym lotniska im. Ronalda Reagana w Arlington pod Waszyngtonem.
Według American Airlines na pokładzie Bombardiera było 64 pasażerów, w tym czworo członków załogi, zaś służby prasowe wojsk lądowych USA podały, że śmigłowcem, w ramach lotu treningowego, podróżowało trzech żołnierzy.
CBS News pisze, że środowy wypadek to pierwsza poważna katastrofa lotnicza w USA od prawie 16 lat. Ostatnie podobne wydarzenie miało miejsce w lutym 2009 r., kiedy lot Continental Airlines z Newark w stanie New Jersey, obsługiwany przez Colgan Air, rozbił się o dom podczas zbliżania się do lotniska w Buffalo w stanie Nowy Jork. W tragedii zginęło 49 osób.
Ostatnia poważna katastrofa American Airlines miała miejsce w listopadzie 2001 r. w pobliżu międzynarodowego lotniska im. Johna F. Kennedy'ego. Lot American Airlines nr 587, obsługiwany przez samolot Airbus A300, rozbił się wkrótce po starcie, zabijając 265 osób. Samolot leciał do Santo Domingo w Republice Dominikany. Maszyna rozbiła się w nowojorskiej dzielnicy Queens.