Światowi eksperci nie są zgodni w prognozach, co stanie się z Koreą Północną i Południową po śmierci Kim Dzong Ila. W Belgii pojawiają się głosy, że reżim w Phenianie upadnie, a państwa koreańskie się połączą. Francuscy komentatorzy alarmują z kolei, że syn i następca Kim Dzong Ila może zaatakować sąsiadów z Południa. Ich zdaniem, może to zapowiadać wystrzelenie przez Phenian rakiety średniego zasięgu.
Znany belgijski ekspert wojskowy Luc De Voss uważa, że reżim w Phenianie upadnie i dojdzie do zjednoczenia Korei Północnej i Południowej, jak niegdyś doszło do zjednoczenia Niemiec. Nastąpi to wcześniej, niż wszyscy się spodziewają - twierdzi. Zdaniem De Vossa, zjednoczenie jest nieuniknione, bo reżim w Phenianie jest słaby. Ale zapłaci za to Korea Południowa - tak jak Niemcy Zachodnie zapłaciły za przyłączenie Wschodnich.
Ekspert twierdzi ponadto, że zjednoczenie odbędzie się za zgodą Chin, które - chociaż są sprzymierzeńcem Phenianu - bogacąc się, stały się mniej doktrynalne i nie chcą mieć nieobliczalnego kraju u swego boku.
Odnosząc się do wystrzelenia przez Koreę Północną rakiety średniego zasięgu niedługo po ogłoszeniu śmierci Kim Dzong Ila, De Voss stwierdził, że incydent nie miał większego znaczenia. Chodziło o to, żeby pokazać, że system nie upadnie - tłumaczył w rozmowie z korespondentką RMF FM Katarzyną Szymańską-Borginon.
Poza tym skrytykował Unię Europejską za udzielanie pomocy żywnościowej Phenianowi. W tym roku Bruksela odblokowała na ten cel 10 milionów euro. De Voss uważa, że tego typu pomoc przedłuża istnienie reżimu.
W diametralnie innym tonie wystrzelenie przez Phenian rakiety średniego zasięgu opisują francuskie media. "Prowokacja ostatniego na świecie stalinowskiego reżimu", "Nowy dyktator straszy Zachód" - takie alarmistyczne komentarze pojawiają się nad Sekwaną. Co więcej, paryscy eksperci alarmują, że syn i następca Kim Dzong Ila - Kim Dzong Un - może zaatakować Koreę Południową.
Najbliższe godziny będą kluczowe. Kim Dzong Un zrobi wszystko, by umocnić swoją pozycję nowego przywódcy. Z jednej strony można się obawiać puczu przeprowadzonego przez jego braci i generałów, z drugiej: nowy dyktator może chcieć szybko związać im ręce przeprowadzając mniej lub bardziej symboliczną akcję przeciwko sąsiadowi z Południa - ostrzega komentator informacyjnej stacji LCI.
W podobnym tonie wypowiada się znany politolog Vincent Hervouet. To reżim, którym tak bardzo rządzi paranoja, że wszelkie prognozy przypominają wróżenie z fusów. Korea Północna jest całkowicie odizolowana od reszty świata, nie wiadomo, co tam może się zdarzyć. Budzi to strach, bo kraj ten ma bombę atomową. Nikt - ani Chiny, ani Zachód - nie chce, by doszło tam do wojny o tron i chaosu - twierdzi.