Zaczęło się od stolicy kraju, Quito, po czym elektryczność zaczęła w środę "wysiadać" w kolejnych miastach Ekwadoru. Jeszcze przed zmrokiem prąd zniknął z sieci energetycznej w całym kraju.

Minister energetyki Roberto Luque, którego wystąpienie w telewizji nie dotarło z braku prądu do większości mieszkańców kraju, wyjaśnił: "Mamy do czynienia z kaskadową awarią linii przesyłowych".

W stolicy władze, nie mogąc dotrzeć z komunikatami radiowymi do wszystkich mieszkańców, informowały telefonicznie, że z braku prądu nie działa co najmniej tysiąc semaforów ulicznych.

Do regulacji ruchu na skrzyżowaniach ulic skierowano dodatkowo ponad pięciuset policjantów.

Przeciążona sieć elektryczna Ekwadoru zaczęła poważnie szwankować już w kwietniu tego roku, a za "brak właściwego planowania w resorcie energetyki" został wowczas zdymisjonowany minister energii Andrea Arrrobo.

Nowa seria black-outów w całym kraju zaczęła się, jak czytamy w środę w ekwadorskich portalach internetowych, zaledwie w kilka dni po tym, jak ministerstwo energetyki ogłosiło, że "nie należy się spodziewać nowych awarii sieci w skali ogólnokrajowej" .

Komunikat ukazał się mimo tego, że wskutek ulewnych deszczów i powodzi uległy awariom i przestały dostarczać prądu trzy wielkie ekwadorskie elektrownie wodne.