Pływający dźwig, który ma podnieść wrak statku wycieczkowego, jaki zatonął 29 maja po zderzeniu z dużo większym statkiem-hotelem, przybył dziś do miejsca katastrofy przy moście Małgorzaty w Budapeszcie. Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 19.
Dźwig ma podjąć próbę podniesienia wraku, co jednak - jak podkreślają specjaliści - wiąże się z wieloma zagrożeniami, najbardziej prawdopodobnym jest rozpadnięcie się wraku na kawałki. Pod zatopionym statkiem muszą najpierw zostać przeciągnięte metalowe liny. Według uczestników akcji ratunkowej przygotowania mogą zająć jeszcze co najmniej dzień-dwa.
Potwierdzono już śmierć 18 południowokoreańskich turystów, którzy znajdowali się na pokładzie statku wycieczkowego "Hableany", oraz jednego członka węgierskiej załogi. W sumie na pokładzie było 35 osób. Siedem przeżyło.
Operacje ratunkową i dostęp do wraku utrudniał wysoki stan wody na Dunaju oraz szybki nurt, a także fakt, że widoczność w wodzie jest niemal zerowa. Wrak spoczywa na głębokości 9 metrów.
Ukraiński kapitan statku-hotelu został aresztowany jako podejrzany. Węgierska prokuratura podała, że uczestniczył on wcześniej w wypadku w Holandii. Wbrew temu, co mówiono w czwartek, nie kierował on wtedy jednak żadną z jednostek - poinformowała zatrudniająca go firma.
Prokuratorzy węgierscy poinformowali ponadto, że ze śledztwa wynika, iż ukraiński kapitan po katastrofie w Budapeszcie skasował ze swojego telefonu dane. Nie wiadomo, czy dotyczyły one wypadku.