Do zaprzestania "ciągłego przymilania się do francusko-niemieckiej hegemonii, która jest w odwrocie" i położenia większego nacisku na budowanie wojskowych i politycznych sojuszy z coraz ważniejszymi przyjaciółmi na Centralnej Europie wzywa rząd brytyjski autor artykułu w popularnym dzienniku. "Wzrost znaczenia Polski jako potęgi militarnej i dyplomatycznej zmienia układ sił w Europie" - podkreśla Andrew Neil.
"Jeśli chcecie mieć dobre stosunki z Rosjanami - powiedział mi podczas krótkiej wizyty w Warszawie wysoki rangą przedstawiciel polskiego rządu - to musicie być gotowi do walki z nimi. I trzeba być przygotowanym na zwycięstwo" - pisze na łamach "Daily Mail" Andrew Neil.
Brytyjski dziennikarz podkreśla: "Od czasu niesprowokowanej inwazji Rosji na Ukrainę prawie 17 miesięcy temu, Polska, która dzieli 330-milową granicę z Ukrainą i 250-milową z państwem-klientem Kremla, Białorusią, niezłomnie wdraża obie te mądrości Realpolitik. Skala polskiego przezbrojenia zapiera dech w piersiach, pozostawiając w tyle znacznie większych sojuszników NATO, takich jak Francja, Wielka Brytania i Niemcy".
Następnie wymienia rodzaje uzbrojenia, w które wzbogaci się polska armia. "Z samej Korei Południowej Polacy kupią 1000 (tak, 1000!) czołgów K2, 673 haubice samobieżne K9 i 48 myśliwców, co pozwoli na złomowanie (lub przekazanie Ukrainie) tego, co pozostało z radzieckich sił powietrznych" - i tym samym Polska staje się największym importerem południowokoreańskiego sprzętu wojskowego na świecie.
Andrew Neil przechodzi wylicza, że Polska wydaje również ponad 6 mld dolarów na 366 amerykańskie czołgi Abrams, w tym najnowsze model tych wozów i "będzie mogła pochwalić się siłą pancerną tak potężną, że nie będzie miała sobie równych w Europie".
Polska armia będzie też posiadać najsilniejszą flotę śmigłowców bojowych w europejskich siłach zbrojnych, najliczniejsze wojska lądowe i potężne systemy obrony rakietowej i przeciwlotniczej - dowodzi na łamach "Daily Mail".
"Przebudowa na taką skalę nie jest tania. Ale ponieważ Polska jest gotowa kupować tak wiele sprzętu wojskowego z półki od wypróbowanych i przetestowanych dostawców (w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, której wojsko wciąż nalega na samodzielne opracowywanie wielu rodzajów broni, co wiąże się z ogromnymi kosztami), Polacy otrzymują znacznie większe korzyści za swoje pieniądze" - ocenia Andrew Neil.
Dziennikarz podkreśla, że Polska zbudowała swoją politykę w dziedzinie obronności, ponieważ "w ważnych sprawach, które mają znaczenie dla bezpieczeństwa Europy, udowodniono, że ma rację, a Niemcy (i Francuzi) beznadziejnie i niebezpiecznie się mylą".
Wśród tych błędów Niemiec wylicza uzależnienie od rosyjskich surowców energetycznych oraz odejście od energetyki atomowej, czemu Polska "wyspecjalizowane porty do rozładunku skroplonego gazu ziemnego (LNG) ze statków z Ameryki" oraz decyzję oz budowaniu sieci małych reaktorów jądrowych.
"Gdy Polska ostrzegała, że rewizjonistyczna Rosja rozpycha się - w Czeczenii, Donbasie, na Krymie, w Gruzji, Osetii Południowej, Syrii, a nawet w Afryce - Paryż i Berlin jeszcze bardziej zbliżyły się do Kremla. Gdy Polska wskazywała, że rosyjska inwazja na Ukrainę jest nieuchronna, Niemcy wahały się, a prezydent Macron nadal uważał, że może słodko przekonać prezydenta Putina do wycofania się z tego. Nie po raz pierwszy mylił się, Polska miała rację" - oznajmia dziennikrz na łamach brytyjskiej gazety.
"Amerykanie uwielbiają nową asertywną Polskę. Zawsze byli bardziej gotowi stanąć w obronie sojusznika, jeśli ten sojusznik był gotów hojnie wydać pieniądze na własną obronę. Polska, niemal jedyny z natowskich sojuszników Ameryki w Europie, spełnia to kluczowe kryterium. Obecnie w Polsce stacjonuje ponad 11 tys. żołnierzy amerykańskich, a armia USA otworzyła swój pierwszy w historii stały garnizon w kraju" - dopowiada Andrew Neil, wskazując na kluczową rolę Polski we wsparciu walczącej Ukrainy.
"Wzrost znaczenia Polski jako potęgi militarnej i dyplomatycznej zmienia układ sił w Europie. W połączeniu z członkostwem Szwecji i Finlandii w NATO (i ich dozbrojeniem), władza w Europie przechyla się na wschód, z dala od Paryża i Berlina, które zgubiły drogę i teraz kłócą się między sobą" - konkluduje w swoim artykule.
"Polski rząd ma oczywiście własne problemy z Brukselą" - pisze, ale zaznacza, że podobne słowa krytyki wobec Brukseli oraz tandemu Berlin-Paryż, jakie wypowiada ekipa rządząca w Polsce, "mogłyby paść z ust (...) brytyjskiego premiera w dowolnym momencie w ciągu ostatnich 20 lub 30 lat".
Na koniec apeluje do rządu Zjwednoczonego Królewstwa: "Jest już za późno, by Wielka Brytania odegrała swoją rolę w reformowaniu UE, ale w miarę jak Francja i Niemcy tracą na znaczeniu, nową wschodzącą potęgą w Europie jest nasz bliski sojusznik, który postrzega świat w dużej mierze tak jak my. Mamy doskonałe stosunki z Warszawą, Sztokholmem, Helsinkami, krajami bałtyckimi i innymi krajami Europy Wschodniej, z których wszystkie darzą nas dużym szacunkiem. Jest to ogromna szansa na dalsze odgrywanie ważnej roli w Europie, nawet poza UE, jeśli tylko brytyjska polityka państwowa stanie na wysokości zadania".