Zatrzymany na Białorusi polski paralotniarz zapłacił już karę finansową i dostał decyzję o deportacji - ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski. W tej chwili polska Straż Graniczna czeka na informację od Białorusinów, kiedy 26-latek z Białegostoku zostanie odstawiony na granicę. Mężczyzna przekroczył ją przez przypadek - w czasie lotu na paralotni wiatr zniósł go na terytorium Białorusi. Od prawie tygodnia 26-latek przebywa w areszcie w Grodnie.

Jak ustalił nasz dziennikarz, Polak zapłacił karę w wysokości - w przeliczeniu - prawie 2 tysięcy złotych. Taka wysokość grzywny oznacza, że białoruskie służby potraktowały nielegalne przekroczenie przez niego granicy na paralotni jako lekki incydent - naruszenie przepisów, a nie przestępstwo. I to jest najważniejsza decyzja: sprawę rozstrzygnięto w trybie administracyjnym.

Zapłacił mandat. Został potraktowany jako naruszenie granicy, ale ukarany administracyjnie. Wraca do Polski - powiedział Mariuszowi Piekarskiemu Andrzej Chodkiewicz, polski konsul w Grodnie.

Jak podał, Polak jest traktowany bardzo dobrze, na nic się nie skarży, miał możliwość skontaktowania się z rodziną.

Czeka właściwie na to, aż uzgodnią z polską Strażą Graniczną, kiedy przekażą go w jej ręce - dodał Chodkiewicz.

Przekazanie paralotniarza mogłoby nastąpić już dzisiaj, ale - jak usłyszał nasz reporter od polskich pograniczników - znając białoruskie służby trzeba brać pod uwagę, że tam nikt się z niczym nie spieszy.

(edbie)