19-letni Adam G. został skazany na 20 lat więzienia za napad i spowodowanie śmierci młodego Belga Joe Van Holsbeecka. Do tragicznych wydarzeń doszło dwa lata temu na Dworcu Centralnym w Brukseli. Ława przysięgłych uznała, że nie dopuścił się zabójstwa z premedytacją.
17-letni Joe zginął od siedmiu ciosów nożem, kiedy nie chciał oddać Adamowi G. i drugiemu napastnikowi Mariuszowi O. swojego odtwarzacza MP3. Ujęty w Polsce i wydany belgijskim władzom w sierpniu 2006 roku polski Rom - zgodnie z polsko-belgijską umową - karę będzie odsiadywał w Polsce. Posłuchaj relacji korespondentki RMF FM Katarzyny Szymańskiej-Borginon:
W ostatnim słowie Adam G. zapewnił, że nie chciał zabić Joego. Gdyby było możliwe wrócić życie Joemu, oddałbym swoje życie - oświadczył we wtorek. Jest mi strasznie przykro z powodu tego, co się stało. Proszę o przebaczenie - dodał, zaznaczając, że przyjmie "każdy wyrok z całym szacunkiem". Do akt sprawy dołączono jego list do rodziców Joego, w którym zapewnia, że "nie jest mordercą". Po werdykcie przysięgłych Adam G. podziękował, że "nie przyklejono mu etykietki mordercy".
Adam G. był w czasie popełnienia zarzucanego mu czynu nieletni, miał 17 lat. Jednak rok temu sąd dla nieletnich w Brukseli postanowił, że będzie on odpowiadał za swój czyn jak dorosły. Taki los został oszczędzony drugiemu współsprawcy zbrodni: młodszemu o rok Mariuszowi O., który pozostał w gestii sędziego dla nieletnich. W śledztwie całkowitą odpowiedzialnością za zbrodnię obciążył on Adama G. Podczas konfrontacji przed sądem w ich zeznaniach było wiele rozbieżności.