2700 ton saletry amonowej znajdowało się w porcie w Bejrucie i stało się przyczyną potężnej eksplozji w której zginęło 70 osób, a ponad 3600 zostało rannych - podały libańskiej telewizji Al-Dżadid źródła związane ze służbami bezpieczeństwa. Prezydent Libanu Michel Aoun oświadczył we wtorek wieczorem, że stan wyjątkowy po katastrofalnym wybuchu powinien być ogłoszony na okres 2 tygodni. Wezwał do nadzwyczajnego posiedzenia gabinetu w środę.
Saletra amonowa (azotan amonu) miała być przechowywana w porcie po skonfiskowaniu jej przez władze. Źródło Al-Dżadid przekazało, że do wybuchu doszło podczas spawania otworu w magazynie, co miało zapobiec kradzieży.
Prezydent napisał na Twitterze, że "jest nie do przyjęcia" aby 2 750 ton saletry amonowej, której zapalenie się było prawdopodobną przyczyną wybuchu, było przechowywanych w portowym magazynie przez 6 lat bez żadnych środków zabezpieczających.
Aoun zapowiedział, że osoby odpowiedzialne za tragedię "poniosą najsurowszą karę".
Uwaga! Film zawiera drastyczne sceny
Kilka eksplozji wstrząsnęło we wtorek wieczorem stolicą Libanu, Bejrutem. W wyniku fali uderzeniowej w wielu punktach miasta, głównie w centrum, z mieszkań wylatywały szyby, zapadały się sufity, urywały się balkony, a spod gruzów wyciągani byli zakrwawieni ludzie.
Z oficjalnych danych wynika, że zginęło 70 osób. Ponad 3600 zostało rannych - to najnowsze dane, które libańskie ministerstwo zdrowia podało we wtorek wieczorem, jak poinformowała na Twitterze katarska telewizja Al-Dżazira.
CNN podaje, że zniszczone zostały budynki mieszkalne oddalone nawet o 10 km od miejsca eksplozji.
Korespondent CNN Ben Wederman, który jest na miejscu, relacjonuje: "Budynki zatrzęsły się, jakby było to trzęsienie ziemi. Potem rozległo się wycie syren. W mieście wybuchła panika, wszyscy są w szoku".
Burmistrz Marwan Abboud powiedział, że obrazy, jakie widział, przypominają mu Hiroszimę i Nagasaki. W całym swoim życiu nie widziałem zniszczeń na taką skalę. To narodowa katastrofa - oświadczył.
Na ulicach Bejrutu zakrwawieni żołnierze próbują zaprowadzić porządek po potężnej eksplozji. Kilka godzin po wybuchu ambulanse wciąż wywożą rannych, część poszkodowanych wciąż leży na ziemi w porcie. Według przedstawiciela obrony cywilnej pod gruzami są wciąż ciała zabitych.