​Wniosek o odwołanie Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego został przegłosowany przez szefów grup politycznych europarlamentu. Sprawa ma związek z porównaniem przez Czarneckiego Róży Thun do szmalcownika.

​Wniosek o odwołanie Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego został przegłosowany przez szefów grup politycznych europarlamentu. Sprawa ma związek z porównaniem przez Czarneckiego Róży Thun do szmalcownika.
Ryszard Czarnecki / Wiktor Dąbkowski /PAP

Za odwołaniem Ryszarda Czarneckiego głosowali chadecy, socjaliści, liberałowie, zieloni i komuniści. W przyszłą środę na sesji plenarnej ostateczną decyzję podejmą wszyscy eurodeputowani.

Jak donosi korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, rzecznik Parlamentu Europejskiego Jaume Duch zapewniał, że decyzja nie jest skierowana przeciwko Polsce. Innego zdania jest Czarnecki. Według niego ci, którzy głosowali za jego odwołaniem "to przeciwnicy Polski".

Szefowie grup tłumaczyli, że Czarnecki nie może dłużej reprezentować europarlamentu. Zapewniali jednak, ze nadrzędną wartością jest wolność słowa.

Nie znam żadnego innego parlamentu, gdzie tak hojnie by szafowano tymi karami - uważa z kolei szef delegacji PiS-u prof. Ryszard Legutko.

Ryszard Czarnecki 3 stycznia udzielił wywiadu portalowi niezalezna.pl. Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. (...) Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek - powiedział w nim. Wypowiedź ta potem została opublikowana na jego blogu.


(ł)