Stany Zjednoczone obawiają się, że Turcja i jej sojusznicy gromadzą siły wzdłuż granicy z Syrią i mogą przygotowywać się do inwazji na dużą skalę na ziemie syryjskich Kurdów - pisze "Wall Street Journal", cytując amerykańskich urzędników.

Według rozmówców "Wall Street Journal", w siły skupione w pobliżu Kobane, syryjskiego miasta zamieszkanego głównie przez Kurdów, wliczają się bojownicy milicji, tureckie siły specjalne i liczne jednostki artylerii.

Dziennik pisze, że gromadzenie sił, które rozpoczęło się po upadku reżimu Baszara al-Asada, przypomina działania tureckiego wojska przed inwazją na północno-wschodnią Syrię w 2019 r. Koncentrujemy się na tym i nalegamy na powściągliwość - powiedział "WSJ" jeden z amerykańskich urzędników. Inne źródło stwierdziło, że "turecka operacja transgraniczna może być nieunikniona".

Ilham Ahmed, przedstawiciel kurdyjskiej administracji w Syrii, powiedział, że turecka operacja wojskowa "wydaje się prawdopodobna". Poinformował o tym prezydenta elekta Donalda Trumpa i nalegał, aby ten wywarł presję na swojego tureckiego odpowiednika Recepa Tayyipa Erdogana i przekonał go do nieatakowania Syrii.

W liście do republikanina Ahmed stwierdził, że celem Turcji jest ustanowienie "skutecznej kontroli" nad kurdyjską ziemią, zanim Trump obejmie urząd.

Turcja chce zlikwidować kurdyjskie ugrupowanie

Turcja - państwo członkowskie NATO - wsparła rebeliantów, którzy w ciągu kilkunastu dni zdołali obalić reżim Baszara al-Asada i przejąć władzę w kraju. Gdy 8 grudnia siły rebelianckie zdobyły stolicę Syrii, Damaszek, kilka dni później szef tureckiego wywiadu udał się tam z wizytą. Z kolei już w sobotę wznowiła działalność turecka ambasada w tym mieście.

W swoim pierwszym oświadczeniu nowa administracja syryjska, która obaliła al-Asada, zadeklarowała, że będzie szanować rządowe instytucje, ONZ i inne organizacje międzynarodowe - powiedział w niedzielę turecki minister obrony Yasar Guler podczas autoryzowanej rozmowy z dziennikarzami. Minister zaznaczył, że należy dać szansę rebeliantom i zobaczyć, jak ukształtują się ich rządy.

Według agencji Reutera ocenia się, że Turcja pozostawi w Syrii kilka tysięcy żołnierzy stacjonujących w Afrinie, Azazie i Dżarabulus na północnym-zachodzie kraju oraz w Ras al-Ajn i Tall Abjad na północnym-wschodzie.

Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), którzy przyczyniły się do pokonania Państwa Islamskiego i reżimu Baszara al-Asada, kontrolują dużą część północnej Syrii, gdzie znajdują się jedne z największych pól naftowych w kraju.

Częścią SDF są Powszechne Jednostki Ochrony (YPG), które Turcy uznają za przedłużenie działającej w Turcji kurdyjskiej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Ankara określa to ugrupowanie mianem terrorystycznego, dlatego w obliczu zmiany władzy w Syrii i silnych wpływów Turcji dalszy los Kurdów nie jest jasny.

Yasar Guler odniósł się do Kurdów działających w Syrii. W nowych czasach (w Syrii - przyp. red.) organizacja terrorystyczna PKK/YPG w (tym kraju) zostanie wyeliminowana prędzej lub później - oświadczył. Dodał, że Ankara wyraźnie przedstawiła swoje stanowisko wobec PKK i SDF Stanom Zjednoczonym, czyli sojusznikowi Kurdów.