Dziesiątki niewybuchów z czasów II wojny światowej leżą na dnie jeziora Albano, położone przy miasteczku Castel Gandolfo, w której znajduje się letnia rezydencja papieża. Włoski dziennik "Il Messaggero" zauważył, że jest tam prawdziwe podwodne pole minowe. Według gazety, która na swojej stronie internetowej pisze o "alarmie w Castel Gandolfo", ładunki znajdują się na głębokości zaledwie 1,5 metra i są łatwo dostrzegalne podczas nurkowania.
Nad Albano, gdzie jest też miasteczko o tej samej nazwie, wypoczywają tłumy turystów. Kąpią się, pływają kajakami i rowerami wodnymi, spacerują po molo. Dziennik przytacza wypowiedź eksperta z włoskiego wojska, który twierdzi, że na piaszczystym dnie leżą bomby. Jest też granat - dodał.
Z całą pewnością muszą zostać usunięte i zdetonowane - podkreślił. Zauważa się, że ten groźny "arsenał" nie jest chroniony ani zabezpieczony, choć o tym, że wojenne niewybuchy mogą znajdować się również na brzegu, dyskutuje się od lat. Tylko z części tego terenu ładunki usunięto, a prace te zostały przerwane.
W ciągu 12 lat z okolic jeziora wywieziono ponad 50 tysięcy ładunków pochodzących z czasów intensywnych bombardowań, prowadzonych w tym rejonie przez aliantów podczas walk z Niemcami.
Wprowadzony w związku z zagrożeniem wybuchem zakaz żeglugi i połowu w pasie 30 metrów od brzegu nie jest przestrzegany. Problem polega zaś głównie na tym, że nie oznaczono strefy, z której wybuchy usunięto od tej, gdzie dalej one są.
Ostatnio zaś ludzie kąpią się wśród bomb - konkluduje dziennik.
(łł)