Ponad tysiąc zamaskowanych aktywistów szturmowało w piątek fabrykę Tesli pod Berlinem. Tłum próbowała powstrzymywać policja. Niemieckie media donoszą o aresztowaniach. Służby użyły gazu i pałek.
Radykalni lewicowi aktywiści próbowali przed południem wedrzeć się na teren zakładów Tesli w Grünheide pod Berlinem. Zamaskowani i ubrani w niebieskie czapki demonstranci przebili się przez kordon policji.
W wyniku regularnych starć kilku funkcjonariuszy zostało rannych. Niemiecka policja twierdzi, że ostatecznie aktywiści nie dostali się na teren fabryki. Protestującym udało się jednak dotrzeć pod bramę zakładu. W pogotowiu ustawione były armatki wodne.
Kilku osobom udzielono pomocy medycznej na miejscu. Policja zatrzymała także kilku aktywistów. Jak jednak informuje WELT, powołując się na rzecznika prasowego policji, liczba zatrzymanych jest jednocyfrowa.
Po południu sytuacja się nieco uspokoiła, a część demonstrantów wróciła do postawionego w pobliskim lesie obozu protestacyjnego. Niedługo później doszło jednak do kolejnych starć z policją. Przedstawiciele aktywistów twierdzą, że reakcja policji była nieproporcjonalna.