Trwa akcja ratunkowa u brzegów Sycylii. Z wraku luksusowego jachtu brytyjskiego miliardera Mike'a Lyncha wydobyto ciała 4 osób. 2 osoby nadal są poszukiwane.
Na razie nie wiadomo, do kogo należą odnalezione zwłoki.
Luksusowy jacht Bayesian zatonął nad ranem w poniedziałek podczas trąby powietrznej, która przeszła w rejonie Palermo. Możliwe, że dodatkową przyczyną katastrofy był błąd ludzki i niewłaściwa reakcja załogi w obliczu skrajnie trudnych warunków pogodowych.
Uratowano 15 z 22 osób, które były na pokładzie, w tym roczne dziecko. Ciało pierwszej z ofiar znaleziono wkrótce potem.
Wrak jachtu spoczywa na głębokości 50 metrów. Jest nienaruszony. Ekipy ratunkowe, które schodzą na dno, z uwagi na ciśnienie wody mogą tam przebywać nie więcej niż 10 minut. Jest to wymogiem fizjologicznym, którego nie da się zignorować.
To bardzo mało czasu, by dostać się głębiej do wnętrza olbrzymiej jednostki. Nurkom udało się wejść do znajdującej się na pokładzie części bawialnej, ale nie głębiej, gdzie znajdują się kajuty. To w nich prawdopodobnie są ciała poszukiwanych osób, choć nadal nie wyklucza się możliwości powstania baniek powietrza, w których mogliby się uratować.
Akcja trwa już trzecią dobę i szanse na ocalenie kogokolwiek z minuty na minutę maleją. Wśród zaginionych znajduje się także Jonathan Bloomer, prezes międzynarodowego banku Morgan Stanley.
Nurkom pomaga także podwodny robot, który oczywiście może pozostawać na dnie morza dłużej. Ale sposób, w jaki jednostka zatonęła, sprawia, że korytarze i pomieszczania zablokowane są przewróconymi meblami i rozrzuconymi chaotycznie sprzętami.
Coraz więcej też wiadomo na temat momentu katastrofy. Wart 30 mln funtów jacht przewrócił się po tym, jak trąba powietrzna złamała jego 75-metrowy maszt. Zatonął w ciągu minuty. Nie zdołano nawet wystrzelić z jego pokładu rakietnicy sygnalizującej zagrożenie.