Umarł kibic stratowany podczas tragedii na stadionie Hillsborough w mieście Sheffield 32 lata temu. Prawnie stał się 97 ofiarą tej tragedii. To była największa katastrofa w historii angielskiego futbolu.

Do tragedii doszło podczas półfinałowego meczu o Puchar Anglii drużyn Liverpoolu i Nottingham Forest. W wyniku zaniedbań i popełnionych przez policję błędów, śmiertelnie stratowanych zostało kilkadziesiąt osób.

Służby porządkowe i policja nie powstrzymały naporu tłumu, który zebrał się przed stadionem bez biletów. Po wydaniu rozkazu o otwarciu bramy, na trybuny wtargnęło dodatkowe 2 tys. osób. W wyniku tej decyzji, ludzie, którzy znajdowali się przy ogrodzeniu oddzielającym sektor dla stojących kibiców Liverpoolu od boiska, zostali stratowani. Wielu zginęło na miejscu, inni zmarli kilka dni później.

Klub o nim nie zapomniał

Jednym z poszkodowanych tego dnia był 22-letni Andrew Devine. Brytyjczyk dożył 55. roku życia, ale ponieważ doznał urazu mózgu, potrzebował stałej opieki.

To przed jego domem dwa lata temu zatrzymał się autobus z drużyną Liverpoolu świętującą zdobycie pucharu Ligi Mistrzów. Klub o nim nigdy nie zapomniał.

Po śmierci Brytyjczyka wyrokiem sądu dołączył on do oficjalnej listy ofiar tragedii z Hillsborough. Podobnie jak w przypadku pozostałych 96 osób przyczyną jego śmierci było umyślne spowodowanie zabójstwa. Rodzina zmarłego Brytyjczyka będzie miała prawo ubiegać się o odszkodowanie na tych samych zasadach jak krewni kibiców, którzy ponad trzy dekady temu stracili życie na stadionie w Sheffield.

Opracowanie: